piątek, 26 października 2012

ROZDZIAŁ 54


-Skarbie, a co Ty na to żebyśmy razem pojechały do dziadków? - spytałam córki przy śniadaniu.
-Same, bez Taty? - zrobiła wielkie oczy.
-Same. - uśmiechnęłam się. - Tata jest zajęty, ma dużo pracy. - powiedziałam,a Louis spuścił głowę.
-Tato nie będziesz zły? - Leah odeszła od stołu i wgramoliła się na kolana Lou.
-Jasne, że nie. Ja mógłbym gniewać się na moją księżniczkę? - ucałował ją w nosek.
-Tato. - powiedziało nasze dziecko.
-Co? - uśmiechnął się mój mąż.
-A Ty i ciocia Anna na poważnie się przytulaliście? Tak jak Ty z mamą? - spytała, a ja zakrztusiłam się kawą.
-Nie kochanie. - odpowiedział.
-Tato po prostu pocieszał ciocię, bo była smutna. - odpowiedziałam za niego.
-Właśnie. - potwierdził.
Wstałam od stołu i zaczęłam sprzątać brudne talerze.
-Chodź Leah, bo spóźnimy się do przedszkola.
-Już. - pobiegła do przedpokoju się ubrać.
-Dziękuję. - powiedział Lou w kuchni.
-Nie ma za co. - ominęłam go.
-Proszę Cię nie bądź aż tak oschła. - złapał mnie za nadgarstek.
-Daj mi spokój. - wyrwałam się i poszłam do córki.
-Gotowa? - spytałam.
-Taak! - krzyknęła radośnie. Zarzuciłam na siebie płaszcz, ubrałam baleriny i wyszłam z Leah.
Po około dwóch godzinach umówiłam się z Danielle na mieście. Miałyśmy zjeść razem lunch i pogadać , bo wcześniej nie było na to czasu. O moim pobycie w szpitalu dowiedziała się od chłopaków, potem rozmawiałyśmy przez telefon, ale przecież to nie to samo. Musiałam się do niej dostosować, bo ona pracowała, ja siedziałam w domu.
-Jak ja dawno Cię nie widziałam! - mocno się przytuliłyśmy. - Opowiadaj. - powiedziała, gdy siedziałyśmy już przy frytkach i coli. Tak niezbyt zdrowy posiłek, ale od czasu do czasu można sobie pozwolić.
-Co? Nie rozwiodę się z Lou, nie teraz, gdy mamy Leah i kolejne dziecko w drodze. - pogłaskałam się po brzuchu. -Oczywiście nie jest tak jak dawniej, jestem dla niego oschła, choć on bardzo się stara. Nawet nie śpimy razem, on zajmuje sypialnie, ja jestem z Leah. Oczywiście mała pytała dlaczego tak jest, ale po prostu powiedziałam, że jej łózko jest wygodniejsze i dzidziuś śpi spokojniej.
-Biedna Ty. Nie wiem co mam Ci powiedzieć  - pogłaskała mnie po ręce  - No zachował się jak świnia, ale powiem Ci jedno. Kiedyś Twoje dzieci odwdzięczą Ci się za to, że wychowały się w pełnej rodzinie. Jesteś wspaniałą kobietą, pamiętaj o tym. - ścisnęła mnie za rękę.
Łza spłynęła mi po policzku.
-Wiesz co jest najlepsze? Że mam taką wspaniałą przyjaciółkę jak Ty i tylko na Ciebie mogę liczyć.
-Nie przesadzaj. Masz chłopców, Kim. - uśmiechnęła się.
-Nie mam z nimi już dobrych relacji. Mam ich gdzieś, tak się przyjaciele nie zachowują. Nie powiedzieli mi nawet tego, że ona z nimi leci. Nie spodziewałam się tego po Kimberlly.
-Posłuchaj oni chcieli dobrze. Mi by też było ciężko powiedzieć Tobie, że Twój facet Cię zdradza. - powiedziała Danielle.
-Proszę Cię nie broń ich, to nic nie da. - zdenerwowałam się. - Moje życie znowu wywróciło się do góry nogami. Mam powoli tego dość.
-Tak i za sześc miesięcy znowu się to stanie. - zaśmiała się.
-Ale to będzie dobra zmiana. Nie mogę się już doczekać. - zatarłam ręce podekscytowana.
-Ja też! - zawtórowała mi.
I to są właśnie nazywa prawdziwa przyjaciółka, nigdy Cię nie zawiedzie i zawsze będzie wtedy, gdy naprawdę tego potrzebujesz.

poniedziałek, 22 października 2012

ROZDZIAŁ 53


kilka dni później

Razem z Leah i Louisem wróciłam do domu. Lou przeprosił fanów, że nie może dalej uczestniczyć w trasie, ale jest to spowodowane strachem o mnie z powodu ostatniego incydentu. Uwierzyli  mu, lecz ja wolałabym, gdyby został i dał mi trochę świętego spokoju. Oczywiście nie mogłam tego zrobić córce, więc nie zaprotestowałam.
W domu była ciężka atmosfera. Wieczorem, gdy Leah już zasnęła, siedziałam w salonie i tępo patrzyłam się w okno.
-Porozmawiaj ze mną. - usłyszałam cicho za sobą.
-O czym? - moje pytanie było banalne.
-W szpitalu powiedziałaś, że się ze mną nie rozwiedziesz, ale to było tylko tak przy Leah. Jeżeli będziesz chciała, dam Ci rozwód. Całą winę wezmę na siebie. - spuścił wzrok.
Spojrzałam na niego. Mimo tego co zrobił, kochałam go. Cholernie się na nim zawiodłam, ale nie mogłam przekreślić pięciu lat naszego związku.
-Obiecałam naszej córce, że będziemy razem to słowa dotrzymam. Nie będzie żadnego rozwodu, ale będziesz musiał się bardzo postarać o to, aby odzyskać moje zaufanie. Nie wiem czy kiedykolwiek to Ci się uda.
-Rozumiem, ale posłuchaj Ems. - klęknął przy mnie i złapał za dłonie. - To był jeden jedyny raz, chciałem spróbować czegoś nowego, wiem, że źle zrobiłem, teraz to rozumiem. Byłem głupi, gdy Harry tłumaczył mi żebym z tym skończył, a ja nadal robiłem swoje.
-Pamiętasz jak byłeś wściekły, gdy zobaczyłeś ten fotomontaż ze mną?
-Jaki? - zdziwił się.
-Ja i jakiś facet, wtedy jak byłam w ciąży, pamiętasz?
-Ah tak, ten. Pamiętam. - powiedział skruszony.
-Jak się wtedy czułeś? - spytałam.
-Jakie to ma teraz znaczenie ....
-Ma, odpowiedz. - naciskałam.
-Okropnie się czułem z myślą, że dotykał Cię jakiś inny facet, że w ogóle mógł to robić  - popatrzył na mnie swoimi niebieskimi oczyma.
-Już wiesz co ja czuję. Nie mogę znieść myśli, że jakaś inna kobieta Cię dotykała, że Ty ją pieściłeś, że się kochaliście. To mnie okropnie boli, ale wytrzymam ten ból dla naszych dzieci. Nie chcę, aby wychowywały się w rozbitej rodzinie.
-Nie wybaczę sobie tego, gdy będziesz nieszczęśliwa. - posmutniał.
-Za późno. - puściłam jego ręce. - Ale widok uśmiechniętej Leah wynagrodzi mi to. My za to musimy grac kochających się rodziców.
-Ja nie chcę niczego udawać. Kocham Cię. - złapał mnie za barki i chciał mnie przytulic, lecz odsunęłam się.
-Louis, nawet nie wiesz jak bardzo ja Cię kocham. - łza spłynęła mi po policzku. - Ale to mnie bardzo boli, zraniłeś mnie. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłam..
-Niczym, to ja jestem idiotą. - on też płakał. - Pozwól mi to naprawić.
-Próbuj, może z czasem Ci się uda. - wstałam i pokierowałam się do sypialni naszej córki. Spała spokojnie. Usiadłam na jej łóżku i pogłaskałam ją po twarzy. Przebudziła się.
-Mamuś, dlaczego płaczesz? - powiedziała zaspanym głosem.
-Ze szczęścia. Że mam taką cudowną córkę, którą kocham najbardziej na świecie. - uśmiechnęłam się.
-Ja Ciebie też bardzo kocham. - powiedziała i wtuliła się w moje uda.
-Mogę spać z Tobą? - spytałam.
-Możesz, a tata nie będzie zły?
-Myślę, że się nie pogniewa.
Leah posunęła się, przytuliłam ją mocno i zasnęłam razem z moją córką. Była całym moim światem, który dzięki niej przekręcił się o sto osiemdziesiąt stopni. Teraz miał się pojawić drugi brzdąc, który tak samo zawładnie moim życiem, jak córka. I pomyśleć  że kiedyś nie wyobrażałam sobie, że będzie na świecie ktoś taki, kto będzie mówił do mnie to jedno, magiczne słowo "Mamuś".
---------------
Rozdział dedykuję @DariaDoruch. Dziękuję za wsparcie :)

kissonme

xx

niedziela, 21 października 2012

ROZDZIAŁ 52


-Emilly! - krzyknął Louis. - Emilly! - potrząsał mną.
-Dzwonię po karetkę. - powiedział roztrzęsiony Harry.
-Kretynko co Ty zrobiłaś?! - spojrzał na nią z pogardą Lou. - Jeżeli coś jej i mojemu dziecku się stanie zabiję Cię! - wrzasnął.
-Louis! - zaczęłam płakać.
-Kochanie spokojnie. Oddychaj, zaraz będzie karetka. - przytulił mnie.
-Idź się ubierz, ja z nią posiedzę. - powiedział do niego oschle Harry.
Nie wiedziałam co się dzieje. Liczyło się dla mnie teraz moje nienarodzone dziecko, które przez tą wariatkę mogłam stracić.
Anna zmyła się bardzo szybko z pokoju, po chwili przyszedł Liam. Nie wiedziałam skąd on się tu wziął.
-Idź do Leah, ona jest w moim pokoju, ja jadę z nimi do szpitala. - powiedział Harry.
Liam był przerażony, ale posłusznie wykonał polecenie przyjaciela.
Po kilku minutach lekarze zabrali mnie na nosze. W szpitalu robili różne badania, próbowali zatrzymać krwotok. W pewnej chwili urwał mi się film.
***
Obudziłam się w jakieś sali. Była w większości pokryta zielenią. Rozglądnęłam się, nikogo nie było. Nagle wszedł lekarz.
-Pani Emilio udało nam się. - uśmiechnął się.
-Moje dziecko żyje? - spytałam.
-Tak. To nie było takie groźne jak się wydawało. Poleży Pani u nas kilka dni i jak wszystko będzie w normie wypuścimy Panią do domu.
-Będę mogła polecieć samolotem? - spytałam.
-Tak, ale na razie niech Pani odpoczywa. Zaraz przyjdą do Pani dwaj panowie. Jeden z nich to ojciec dziecka, a drugi to przyjaciel, tak mi mówili, mam nadzieję, że nie kłamali.
-Nie. - uśmiechnęłam się, lecz po chwili przypomniałam sobie co działo się poprzedniego wieczora.
-Żyjecie! - krzyknął Lou i przytulił się do mojego brzucha. Harry ścisnął mnie za rękę. Wyrwałam swoją dłoń, a Louisa odepchnęłam.
-Dajcie mi na razie spokój. - obróciłam głowę do okna.
-Emilly, to była chwila słabości, ja nie powinien, ja nie chciałem, wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza.
-Dajcie mi trochę czasu. - nie mogłam na nich spojrzeć, bo chciało mi się wyć.
-Przyjdę później z Leah, pytała o Ciebie. - powiedział cicho Lou i oboje wyszli. Gdy byłam już sama rozpłakałam się. Byłam tak cholernie zła, że Lou mnie zdradził, a Harry, ani nikt mi o tym nie powiedział. Rozrywało mnie od środka. Po kilku godzinach doszłam do wniosku, że teraz to ja i dzidziuś, który jest we mnie, jesteśmy najważniejsi.
***
-Mamuś! - usłyszałam radosny głos córki.
-Cześć słoneczko. - uśmiechnęłam się do niej i mocno przytuliłam.
Louis usiadł z boku na krześle.
-Bałam się o Ciebie. To dobrze, że już wszystko w porządku z Tobą i z moim braciszkiem no albo z siostrzyczką. - pogłaskała mnie po brzuchu.
-Nie masz się już o co martwic Aniołku. - poczochrałam jej włosy.
-Kocham Cię Mamuś. - przytuliła się do mojej piersi. Poczułam łzy w oczach. Byliśmy taką szczęśliwą rodziną, a przez ten incydent wszystko się posypało..
Leah usiadła na moim łóżku, nie dało się przed nią ukryć, że między mną a Louisem jest coś nie tak.
-Mamuś, przepraszam, że Cię tu ściągnęłam. - powiedziała.- To przeze mnie tutaj jesteś. Gdyby nie mój telefon, nie leżałabyś w szpitalu. - spuściła główkę i usta wykrzywiła w podkówkę.
-To nie jest Twoja wina! Nawet tak nie myśl. - przytuliłam ją mocniej do siebie.
-Ale teraz nie rozmawiasz z Tatą i pewnie się rozwiedziecie. - zaczęła płakać, a Lou spuścił głowę.
-Kochanie. Nie płacz. Nie rozwiedziemy się. - pogłaskałam ją po buzi.
-Obiecujesz? - jej oczy były w tym momencie gigantyczne.
-Obiecuję. - pocałowałam ją w nosek.
Louis się uśmiechnął, a ja czułam się zobowiązana, aby ratować moją rodzinę. Ale czy jest coś jeszcze do uratowania?

sobota, 20 października 2012

ROZDZIAŁ 51


trzy tygodnie później

-Mamuś. - usłyszałam szept mojej córki w słuchawce.
-Czemu szepczesz? - zaśmiałam się.
-Musisz tu szybko przyjechać. - powiedziało moje dziecko.
-Ale czemu? Tata się Tobą nie zajmuje? - spytałam zła.
-Nie, ale on dziwnie się zachowuje. - kontynuowała.
-To znaczy?
-Mamuś on się tak dziwnie przytula z ciocią Anną. - powiedziała.
-Co!? - krzyknęłam i wyplułam wodę, którą piłam.
-No raz widziałam jak się przytulali, Tato był bez koszulki i ciocia Anna też. - powiedziała jak na spowiedzi.
-Dziecko nic nie mów Tacie, ja tam nie długo będę. Zapytaj się cioci Kim w jakim hotelu i mieście jesteście okej? I zadzwoń mi zaraz. - powiedziałam przerażona.
-Dobra, pa. - rozłączyła się.
Poszłam do naszej garderoby i zaczęłam pakować byle jakie ciuchy do walizki. Po kilkunastu minutach córka poinformowała mnie, że są w Nowym Jorku, a hotel nazywa się Pacific Ocean. Zadzwoniłam na lotnisko, aby zarezerwować najbliższy lot do NY. Dosłownie błagałam panią przez słuchawkę, której w końcu udało mnie się wcisnąć na dzisiejszy lot. Był on już za dwie godziny. Zadzwoniłam do Leah i powiedziałam jej, że przyjadę do hotelu tak około 23.
Pojechałam taksówką na lotnisko, wszystko działo się błyskawicznie, byłam przerażona myślą, że moje małżeństwo może się skończyć.
Tak jak przypuszczałam przez opóźnienia i korki na miejscu byłam chwilę po 23. Zadzwoniłam do Harrego żeby zszedł na dół, bo recepcjonistka nie chciała mi uwierzyć, że jestem żoną Louisa, bo on już jest z jakąś kobietą. Myślałam, że mnie krew jasna zaleje, ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Ems co Ty tu robisz? - podszedł do mnie i przytulił.
-Harry musimy pogadać, ale nie tutaj, a ta kobieta nie chce mnie wpuścić. - odparłam zła.
-Ta Pani jest ze mną. - powiedział przyjaciel i zaprowadził do swojego pokoju.
Usiedliśmy przy stoliku, bo na łóżku spała Leah.
-Dlaczego ona jest z Tobą, a nie z Lou? - spytałam i łza spłynęła mi po policzku.
-Louis źle się czuł, zaproponowałem, że to ja dziś zaopiekuję się małą. - uciekał ode mnie wzrokiem.
-Proszę Cię nie okłamuj mnie chociaż Ty. - powiedziałam szeptem.
Wyszliśmy na taras.
-Więc powiesz mi prawdę? - popatrzyłam w jego zielone oczy. Mimo nocy, cały czas je widziałam.
-No co mam Ci powiedzieć  Że mój przyjaciel to kompletny idiota? Emilly ja naprawdę nie chciałem, żeby to tak wyszło, rozmawiałem z nim, ale bez skutku.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś? - byłam wściekła.
-Chciałem ratować wasze małżeństwo.
-Jesteś świnią. Jak mogłeś nie mówić mi o tak ważnej rzeczy?! Myślałeś, że się nie dowiem?! - krzyknęłam.
-Przepraszam. Uwierz mi, że robiłem to dla Twojego dobra. Dla dzieci również.
-Jakoś Ci nie wyszło, bo to Leah mi powiedziała, że tatuś z ciocią Anną dziwnie się przytulają i raz ich widziała w dwuznacznej sytuacji. - zakryłam twarz dłońmi.
-W jakiej!? - przytulił mnie Harry.
-Louis był bez koszulki i ona też. - zaczęłam płakać.
-Nie płacz, proszę Cię. On nie jest tego wart. - pocieszał mnie brunet, ale bez skutku.
W końcu wzięłam kilka wdechów i wydechów, przetarłam łzy i zapytałam Harrego, w którym pokoju jest Lou.
-Nie idź tam, nie warto. - chciał mnie przekonać.
-Który to pokój? - byłam twarda. Kierowała mną złość  Nie tylko na Lou i Annę, ale także na moich przyjaciół, którzy dobrze wiedzieli co tu się dzieje i nic mi nie powiedzieli .. To było przykre.
-3312. - podał mi liczby.
Pokój był na przeciwko, zapukałam, ale nikt mi nie otwierał.
-Spróbuj tym. - podał mi zapasową kartę. Nie wiedziałam skąd ją miał i szczerze mnie to nie obchodziło.
Gdy weszłam zobaczyłam coś, czego w życiu bym nie chciała zobaczyć. Anna ujeżdżała Louisa! To było okropne. Gdy mnie zobaczyli, on natychmiast ją z siebie zrzucił.
-Jak mogłeś? - powiedziałam z żalem. Nie miałam siły na niego krzyczeć  ale nie chciałam mu pokazać jak bardzo mnie to boli to co zrobił. Ona tylko stała i się śmiała. Miałam ochotę ją rozszarpać.
-Przepraszam. - wydukał.
-Przepraszasz? - prychnęła Anna. - Nie masz za co. Niech się dowie, że jesteśmy razem i już.
Nie wytrzymałam. Kierowała mną złość, adrenalina i nienawiść. Rzuciłam się na nią. Nie obchodziło mnie to, że była naga. Zaczęłam ciągnąc ją za włosy i wbijać paznokcie w skórę. Ona była jednak sprytniejsza, wiedziała gdzie jest mój czuły punkt. Kopnęła mnie w brzuch. Na chwilę zatrzymał się dla mnie czas. Na moich białych spodniach pojawiła się czerwona plamka ...

ROZDZIAŁ 50


dwa dni później

Żegnałam się z Leah i z Louisem u nas w domu. Wolałam nie jechać na lotnisko, bo wyłabym jak głupia. Jest mi smutno, że przez cztery tygodnie będę sama. Plus jest taki, że trochę od nich odpocznę. Gdy wyszli z domu zrobiło mi się smutno. Nie słyszałam krzyków Leah, Louisa, który szuka swoich szelek. Za cicho było w moim domu! Zadzwoniłam do Danielle, żeby do mnie przyjechała. Oczywiście zgodziła się od razu. Chciałabym, aby Kimberlly też była ze mną, ale ona razem z chłopakami pojechała w trasę. Po godzinie przyjechała moja przyjaciółka z lodami i bitą śmietaną.
-Ty wiesz czego mi potrzeba! - zaśmiałam się.
-No musisz dbać o dzidziusia. Po raz kolejny zostanę ciocią. - pogłaskała mnie po brzuchu, który już był bardziej odstający.
-Chodź do salonu. - pociągnęłam ją za rękę.
Usiadłyśmy na kanapie i jadłyśmy truskawkowe lody.
-Nie brakuje Ci tego, że nie jesteś już z Liamem? - spytałam.
-Trochę tak, bo przy nim czułam się inaczej niż zwykle. Wyjątkowo. Kocham Chrisa, ale czuję, że nasze życie staje się monotonią. Trochę mnie to boli, ale chyba taka jest kolej rzeczy.
-Ciekawe jak tam Liam i Anna. - zaśmiałam się gorzko.
-To Ty nic nie wiesz? - zrobiła wielkie oczy.
-Czego nie wiem? - spojrzałam na nią jak na obłąkaną.
-Po tej kolacji u Was, Liam się wściekł na nią, że tak Cię potraktowała i zerwał z nią.
-Co?! - aż krzyknęłam. - Nikt mi nie mówił, ja sama o nią nie pytałam. Zaszła mi za skórę.
-Ja Ci się nie dziwię. Ja zazwyczaj jestem spokojna, ale wtedy to nawet święty wyszedł by z siebie. - przytaknęła przyjaciółka.
-Myślałam, że ona będzie z nimi w trasie. - powiedziałam.
-No takie były plany, ale wyszło co wyszło. - odparła z pełną buzią Dan. - Dobra zmieńmy temat.
-Okej. Czuję, że Louis coś przede mną ukrywa.
-Ale co? - popatrzyła na mnie badawczo szatynka.
-Nie wiem. Zachowuje się dziwnie wobec mnie. Dwa dni temu miał być na próbie, gdy pojechałyśmy z Leah do studia okazało się, że nikogo tam nie ma, a miał być tam do wieczora. Zadzwoniłam do niego, nie odbierał, więc wybrałam numer Harrego. On też coś kręcił. Na początku tak jakby nie wiedział o próbie, a potem zaczął mówić, że wcześniej skończyli i że Lou jest u niego. Potem jak Louis wrócił do domu, gdy spytałam jak było u Harrego popatrzył na mnie dziwnie, a jak mu wyjaśniłam o co chodzi to powiedział, że było normalnie. Gdy go przytuliłam, poczułam damskie perfumy, ale wykręcił się, że Linette była z nimi. Nie wiem czy mam w to wierzyć czy nie.
-No trochę podejrzane, ale z drugiej strony, od pięciu lat Louis świata poza Tobą nie widzi. Nie raz to już udowadniał. - powiedziała Dan.
-No wiem, ale trochę mi to śmierdzi. - spuściłam głowę w dół.
-Przestań! Przecież Lou nie mógłby mieć romansu akurat teraz, gdy spodziewacie się dziecka! - krzyknęła.
-A jak to się zaczęło zanim powiedziałam mu o ciąży? Jego reakcja była dziwna. Najpierw spytał jak to możliwe, a nie powiedział, że się cieszy. Przecież on zawsze chciał mieć więcej niż jedno dziecko. Danielle ja popadam w paranoje. - złapałam się za głowę.
-Widzę właśnie. Powinnaś się uspokoić, zrelaksować.
-A jeżeli ona będzie z nimi podczas tej trasy? - spytałam.
-Ale kto?!
-No jego kochanka! - krzyknęłam.
-Puknij Ty się w łeb. Po pierwsze to byłoby dziwne nie tylko dla niej, ale także dla chłopaków, a po drugie nie brałby Leah, gdyby chciał bzykać się z jakąś panną. - Dan jak zwykle nie owijała w bawełnę.
-Może i masz rację ...
-Nie może tylko na pewno! - krzyknęła, a ja tylko się uśmiechnęłam.

oczami Louisa

-Stary mogę Cię na chwilę prosić  - Harry jak zwykle znalazł moment, aby przerwać mi rozmowę z Anną. Poszliśmy na tyły samolotu.
-Co? - spytałem wkurzony.
-Jak to co? Ile mam Cię jeszcze kryć?! - szarpnął mnie przyjaciel.
-O co Ci chodzi? - zdziwiłem się.
-Nie udawaj. - popatrzył mi z nienawiścią w oczy.
-No o co Ci chodzi?
-Może mi wytłumaczysz co robi była dziewczyna naszego przyjaciela w tym samolocie?! - nigdy nie widziałem go tak wkurzonego.
-Przyjaźnimy się. Chyba mam prawo zaprosić przyjaciółkę na trasę, co nie? - powiedziałem odważnie.
-Dobre sobie. Takie kity to wciskaj jej, nie mnie. Stary, co Ci odbiło? Masz żonę, córkę i kolejne dziecko w drodze.
-Nie planowałem ich. - powiedziałem oschle.
-Co Ty bredzisz? - zdziwił się.
-No tak. Leah jest przecież wpadką, kolejne dziecko też.
-Ty słyszysz sam siebie? - złapał mnie za barki. - Sam byłeś szczęśliwy, gdy urodziła się Leah, gdy teraz dowiedziałeś się o ciąży.
-No tak, ale chyba jestem za młody na to wszystko. - spuściłem głowę w dół.
-Ogarnij się! W takim razie po co brałeś Leah skoro Ci tak ciąży?
-Żeby bliżej zapoznała się z Anną. - powiedziałem.
-Błagam Cię nie popełnij jakiegoś głupstwa. Masz wspaniałą, piękną żonę, Anna nie jest tego warta. - widziałem, że chce przemówić mi do rozsądku, ale mnie to w ogóle nie przekonywało.
-Daj mi spokój. Będę robił ze swoim życiem to co mi się żywnie podoba. - chciałem odejść, ale Harry złapał mnie za rękę.
-Żebyś potem tego nie żałował. I pamiętaj, że już nigdy nie będę Cię krył przed Ems.
-Jasne. - puściłem jego dłoń i pokierowałem się w kierunku obiektu moich westchnień.
--------------------
No to mamy już rozdział 50. Nie mogę uwierzyć, że tak daleko już zaszłam. Pierwszy wpis na tym blogu był dnia: 20 marca 2012 o godzinie 21:31 czasu polskiego. Krótkie podsumowanie :)
Do tej pory liczba wyświetleń tego bloga wynosi: 7717
Liczba komentarzy od Was: 119
Mój blog był wyświetlany w Polsce, Francji, Rosji, Niemczech oraz Stanach Zjednoczonych.
Może to nie jest dużo, bo jak patrzę na inne blogi wyświetlenia stron są o wiele, wiele wyższe, ale ja cieszę się z tego co mam.
Mam nadzieję, że będziecie komentować jeszcze chociaż trochę, bo na razie nie zamierzam zakańczać tego bloga. ;)
Ten rozdział dedykuję unromanticgirl, która co każdy rozdział mnie wspiera i daje motyw do kolejnego pisania. Mam nadzieję, że dalej tak będzie. Dziękuję :)

kissonme

xx

piątek, 19 października 2012

ROZDZIAŁ 49

-I gdzie jest to moje rodzeństwo? -  Leah spytała się lekarza.
-No tutaj. - wskazał głową na ekran.
-Ale ja tu nie widzę dziecka, tylko czarno-biały obraz. - zdziwiła się, a ja zaczęłam się śmiać.
-Bo to na razie jest jeszcze mała fasolka, ale za kilka miesięcy będziesz widziała tu dzidziusia. - wytłumaczył jej pan doktor.
-A to jest chłopiec czy dziewczynka? - Leah była bardzo ciekawska.
-Na razie to dziesiąty tydzień, dopiero w dwudziestym będę mógł to stwierdzić na sto procent.
-Czyli mam czekać dziesięć tygodni ?! - przejęła się mała.
-No na to wygląda. - wzruszył bezradnie ramionami lekarz.
-Czy wszystko w porządku? - spytałam.
-Tak, ciąża rozwija się prawidłowo. - zapewnił mnie.
-Chcecie Panie posłuchać jak bije serduszko tego maleństwa?
-Jasne! - powiedziałyśmy od razu.
Gdy to usłyszałam popłakałam się.
-Mamo czemu płaczesz? - pogłaskała mnie po policzku córka.
-Jak słyszałam bicie Twojego serduszka też płakałam, ale to ze szczęścia. - złapałam ją za rękę, a Leah gładziła mnie po moich brązowych włosach.
Wyszłyśmy z gabinetu, z płytą, na której nagrane jest bicie serca nowego członka rodziny Tomlinsonów oraz z kilkoma jego zdjęciami.
-Pojedziemy do taty, do studia? - spytała Leah, gdy już siedziałyśmy w samochodzie.
-Czemu nie? - odpowiedziałam jej pytaniem na pytanie i ruszyłyśmy do Lou.
Weszłyśmy, ale nikogo już tam nie było. To dziwne, pomyślałam. Przecież jest dopiero 18, a miał wrócić wieczorem. Wykręciłam do niego numer, ale nie odbierał. Postanowiłam zadzwonić do Harrego.
-Cześć, słuchaj nie wiesz gdzie jest Louis? Mówił, że będziecie do wieczora w studiu, a was tu nie ma. - powiedziałam.
-Yy .. co? - spytał Loczek.
-No przecież mieliście dzisiaj próbę, prawda?
-Aaa! No tak, ale Lou jest ze mną. - czułam, że nie mówi mi prawdy.
-A możesz dać mi go do telefonu?
-Emilly, nie teraz proszę Cię, mówimy o męskich sprawach, a Lou gotuje coś na kolację. Obiecuję, że Ci go odstawię jeszcze dzisiaj. - powiedział przyjaciel.
-No dobra, ale proszę Cię, nie pijcie zbyt dużo, okej? - zaśmiałam się.
-Masz moje słowo. Na razie. - rozłączył się.
-No to co mała, wracamy do domu, Tata jest u wujka Harrego. - poczochrałam córkę, po jej kręconych włosach. Gdy się uśmiechała wyglądała identycznie jak Louis! Oni byli jak dwie krople wody. Co jak co, ale córka mi się udała.
Wróciłyśmy do domu, pograłyśmy trochę w chińczyka, potem wykąpałam Leah i zaczęłam zmywać talerze w kuchni. Czasami mnie to odprężało, bo na co dzień korzystałam ze zmywarki.
Około północy Lou przyszedł do domu. Zdziwiłam się, że nie był pijany.
-Hej skarbie. - pocałowałam go w usta. - Jak było u Harrego?
-U Harrego? - popatrzył na mnie dziwnie. Co raz mniej mi się to podobało.
-No tak.  Przyjechałyśmy z Leah do Was na próbę, ale was nie było to zadzwoniłam do niego i mówił, że jesteś z nim.
-No. - przytaknął. - Jak miało być u Hazzy? Normalnie. - powiedział bez entuzjazmu.
-Kiedy jedziecie na tą trasę?
-Za dwa dni. - powiedział Louis, wyciągnął szklankę i nalał sobie do niej wody.
-Czy Ty nie możesz mi powiedzieć wcześniej o takich rzeczach?! - wkurzyłam się. 
-Kochanie, nie denerwuj się. Przepraszam. - podszedł do mnie i mocno przytulił.
Zaciągnęłam się jego zapachem, jednak nie czułam jego perfum, tylko jakieś damskie.
-Pachniesz damskimi perfumami. - odsunęłam się i popatrzyłam na niego badawczo.
-Linette była z nami. Wiesz jak ona potrafi się wyperfumować. - zaśmiał się mój mąż. W sumie miał rację Li potrafiła wylec na siebie cały flakonik perfum.
-Jasne. - uśmiechnęłam się, ale nie byłam do końca przekonana czy mój Louis jest ze mną szczery ...

środa, 17 października 2012

MOJE DROGIE CZYTELNICZKI/ DRODZY CZYTELNICY !

Jak Wam przekazała @Karolajna_ byłam w szpitalu. Musiałam tam leżeć od czwartku po południu aż do wczoraj. Wyszłabym dopiero dziś, ale ja jestem w gorącej wodzie kąpana i zrobiłam awanturę Pani Ordynator (którą w tym momencie serdecznie pozdrawiam)  o to, że nie chce mnie wypisać, mimo tego że wszystkie wyniki mam w porządku, tylko kuleję. Może zbyt pochopnie zareagowałam  ale uwierzcie mi, że nie chciało mi się spędzać kolejnej nocy w szpitalu, bez telewizji a tym bardziej bez internetu, nawet nie mogłam mieć tam laptopa, żeby oglądać filmy! - to jest wręcz chore! Oczywiście mama jest na mnie zła, ale powoli jej przechodzi :) A co mi się stało? Biegłam w szkole na 900 metrów (wiem, dziwny dystans, w szpitalu taki rehabilitant cały czas przeżywał, dlaczego nie biegłyśmy na 1000 tylko na 900) Pod koniec zaczęło mi się kręcić w głowie, a jak stanęłam to zrobiło mi się czarno przed oczami. Potem jak już leżałam u Pani Pielęgniarki zaczęłam tracić czucie w rękach i w nogach. Zabrała mnie karetka, musieli mnie wynosić na noszach ze szkoły, bo nie umiałam nawet stać ... Wyobraźcie sobie jakie to musi być okropne, gdy widzisz swoje nogi, ale kompletnie ich nie czujesz ... Moja mama była ze mną, za co jestem jej ogromnie wdzięczna, bo gdyby nie ona, nie wiem co bym zrobiła. W szpitalu w moim mieście nic mi nie zrobili, przewieźli mnie do innego, oddalonego o ok. 22 kilometry. Leżałam na sali sama aż do poniedziałku, potem przyszła jakaś dziewczyna, niby z nią rozmawiałam, ale było widać, że jest patologiczna. Oczywiście nic do takich ludzi nie mam, ale widziałam, że nie umiemy znaleźć wspólnego tematu. W piątek mama kupiła mi książkę, którą miałam sobie kupić już dawno, dawno temu. Miała 761 stron i przeczytałam ją w 4 dni. Czy czuję już ręce i nogi? W rękach odzyskałam czucie w czwartek wieczorem, tuż po podaniu kroplówki. Abym poczuła nogi, potrzebowałam więcej czasu. Dopiero w piątek po południu postawiłam pierwsze kroki, ale nie sama, tylko z pomocą pielęgniarki. Potem chodziłam już właśnie z którąś z pielęgniarek, nie musiałam jeździć na wózku. Uwierzcie mi, że to nie jest nic fajnego. W nocy, z piątku na sobotę, gdy szłam do toalety z jedną z pielęgniarek, ona zaproponowała mi, żebym spróbowała sama. Udało się! Byłam prze szczęśliwa  Oczywiście nie chodziłam normalnie, mój chód przypominał bardziej ruchy 70-latki, ale ważne, że chodziłam  W poniedziałek chodziłam w miarę normalnie, ale musiałam zostać, bo Pani Ordynator powiedziała, że muszę mieć jeszcze tomografię głowy, a badanie było dopiero wczoraj rano. Nic ono nie wykazało, oprócz tego, że jestem zdrowa. Chociaż nadal nikt nie wie co mi było i to mnie trochę martwi. Na razie chodzę już normalnie, boli mnie tylko prawe kolano i prawy palec u nogi. Mam nadzieję, że nie długo to minie i wszystko wróci do normy. 
Kiedy będą nowe rozdziały? Nie wiem kochani. Chcę, aby było to jak najszybciej, ale muszę się oszczędzać i praktycznie non stop leżę. No teraz jestem na kompie, mam nadzieję, że nie długo odzyskam laptopa, bo mama mi zabrała od niego kabel zasilający, ponieważ wtedy zrobiłam tę awanturę Pani Ordynator i jest na mnie o to zła, że narobiłam jej wstydu. Nie moja wina, że Pani Ordynator zamiast ze mną rozmawiać, wypchała mnie z gabinetu. No, ale mam nadzieję  ze dodam coś w przyszłym tygodniu :)

pozdrawiam,

Wasza kissonme

sobota, 13 października 2012

WITAJCIE KOCHANI

Piszę do was w imieniu Pauliny, która wszystkich strasznie przeprasza lecz nie mogła ostatnio dodać nowego wpisu gdyż aktualnie znajduję się w szpitalu. Nie martwcie się nasza kochana Paulina już wkrótce do nas wróci. Pozdrawiam xx

@Karolajna_

wtorek, 9 października 2012

ROZDZIAŁ 48


Przez kolejny tydzień chodziłam naburmuszona i fuczałam na wszystkich.
-Ja już dłużej tak nie mogę! - krzyknął w końcu Louis.
-O co Ci chodzi?! - wrzasnęłam.
-Wiecznie masz jakieś fochy. Anna wyraziła tylko swoje zdanie, każdy ma do niego prawo.
-Słucham?! - zrobiłam wielkie oczy. - Od kiedy obrażanie kogoś jest wyrażaniem własnego zdania? A może Ty też uważasz, że kobiety w ciąży to krowy? No proszę, czego ja się tutaj dowiaduję. - powiedziałam wściekła.
-Może ona tak sądzi, ja nie. Po prostu zapomnijmy już o tym. Nie chcę się z Tobą kłócić, okej? - popatrzył w moje oczy.
Bez słowa się do niego przytuliłam.
-Już okej? - spytał i głaskał mnie po plecach.
-Yhym. - szepnęłam i nadal tuliłam się do niego.
-Nareszcie mama jest w dobrym humorze. - usłyszałam za plecami naszą córkę.
-Chodź skarbie. - puściłam Louisa i kucnęłam by mocno uścisnąć Leah  Na niej też odbijał się mój zły humor. - Nie chciałam na Ciebie krzyczeć. Wybaczysz mi?
-Jasne. - zaśmiała się Leah i mocno mnie przytuliła  - Tato mi tłumaczył, że to przez hrosomy czy coś takiego. I, że te hrosomy to przez dzidziusia. - odpowiedziała.
-Hormony Skarbie. - zaśmiałam się i poczochrałam jej brązowe włosy. Moja córka była kopią Tomlinsona, więc teraz miałam nadzieję, że kolejne dziecko będzie podobne do mnie.
-Mam dziś wizytę u lekarza, jedziecie ze mną? - popatrzyłam na nich.
-Ja dziś nie mogę, mam próbę z chłopakami, ale weź Leah, we dwie będzie Wam raźniej. - powiedział Lou.
-Okej. To zbieraj się. - powiedziałam do córki.
Mała pobiegła do swojego pokoju, a ja zostałam z Lou w naszej sypialni.
-Muszę Ci o czymś powiedzieć. - zaczął.
-Znowu trasa? - znałam tę jego minę.
-Tak.
-Ile?
-Cztery miesiące.
-Okej. - wzruszyłam ramionami.
-Okej? - powtórzył po mnie z niedowierzaniem.
-A co mam powiedzieć? Wydrzeć się? Przecież to i tak nic nie da. Pojedziesz i jakoś damy sobie radę.
-Właśnie, bo to nie wszystko.
-A co jeszcze? - zaczęłam szukać w torebce kluczyków od samochodu.
-Chciałbym wziąć Leah.
-Co?! - krzyknęłam. - Nie, kategorycznie się nie zgadzam.
-Dlaczego? - zrobił minę niezadowolonego chłopca.
-Dość, że mam być bez Ciebie przez cztery miesiące to jeszcze bez Leah. Nie, Louis. - popatrzyłam na niego ze stoickim spokojem.
-Posłuchaj, zabiorę ją na miesiąc, obiecałem jej, że pokażę jak pracuję, więc nie utrudniaj mi tego, proszę Cię Ems. - złapał mnie za ramiona.
-A po miesiącu to mam ją odebrać tak? - spytałam.
-Mogłabyś wtedy przyjechać, na kilka dni. Wiem, że nie chcesz jechać z nami w trasę więc Ci tego nie proponuję.
To fakt, raz z nimi byłam i nigdy więcej tego nie chcę. Są zbyt nieodpowiedzialni.
-I właśnie dlatego nie puszczę Leah. - zastrzegłam.
-Wiesz, że potrafię być odpowiedzialny.
-Przy mnie, nie przy zespole. - skrzyżowałam ręce na piersi.  - Porozmawiamy o tym jak wrócę od lekarza.
-Emilly. Będę późno, a nie chcę tego odkładać. Obiecuję Ci, że jej nawet włos z głowy nie spadnie. - widać jak bardzo mu na tym zależało.
-Wstępnie się zgadzam, ale jak tylko usłyszę, że mała się skarży to przylatujecie oboje do domu! - pogroziłam palcem.
-Jesteś wspaniała! - pocałował mnie namiętnie.
-Fuuuj! - usłyszeliśmy zdegustowanie córki. - Mamo jedziemy już?
-Tak kochanie. Do wieczora. - posłałam mojemu mężowi buziaka i pokierowałam się z Leah do samochodu.
------------------
Komentujcie proszę! Bo jeżeli nie ma komentarzy tzn, że  nie mam po co pisać ....

kisssonme

xx

środa, 3 października 2012

ROZDZIAŁ 47


-Chłopaki dziś przyjdą z dziewczynami.  - powiedział Louis.
-A zaprosiłeś Danielle? - spytałam.
-Zapomniałem. Cały czas nie mogę się przyzwyczaić, że oni już nie są z Liamem.
-Yh, zadzwonię do niej. - złapałam za telefon.
Wykręciłam numer i czekałam aż moja przyjaciółka odbierze.
-No hej, co tam? - usłyszałam jej uradowany głos.
-Cześć, słuchaj wpadłabyś dziś do nas na kolację? - spytałam.
-Jasne, o której?
-O szóstej, może być?
-Jasne, przyjdziemy z Chrisem. - powiedziała.
-Do zobaczenia. - uśmiechnęłam się i zakończyłyśmy rozmowę.
Chris był jej nowym chłopakiem, którego bardzo lubiłam. Oboje z Liamem znaleźli sobie inne połówki. Tylko problem w tym, że nie za bardzo lubiłam Annę. Była za bardzo zarozumiała. Naprawdę nie wiem co widział w niej ten chłopak.
Zaczęłam gotować na kolację, zrobiłam kurczaka, jakieś sałatki, na deser przygotowałam krówkę.
Około piątej przebrałam się i umalowałam.
Pierwsi przyszli Zayn z Kimberlly. Po nich każdy po kolei przychodził. Harry był ze swoją dziewczyną Linette. Bardzo sympatyczna, ale tylko jako koleżanka, nikt więcej.
-A gdzie moja ulubienica? - zaśmiał się Loczek.
-Wuuuuujek Harrrrry! - krzyknęła Leah i biegła w ramiona naszego przyjaciela.
Harry z Liamem byli jej ulubieńcami, bo najbardziej ją rozpieszczali.
Gdy już wszyscy byli, Liam zapytał o czym chcieliśmy pogadać.
-To wy jeszcze nie wiecie?! - zrobiła wielkie oczy Leah. - Mamo, tato, ale wy jesteście. - pogardziła nas wzrokiem córka.
-O czym nie wiemy? - spytał Harry, który trzymał ja na kolanach.
-No będę miała braciszka, albo siostrzyczkę. - powiedziała mała, a my z Louisem zaczęliśmy się śmiać.
-To prawda? - spytała Danielle.
-Tak, jestem w drugim miesiącu ciąży. - potwierdziłam.
-Gratuluję. - powiedziała przyjaciółka i przytuliła mnie mocno. Każdy przytulał mnie, gratulował mi i Lou.
Gdy w końcu każdy usiadł zajęliśmy się kolacją.
-Nie boisz się rozstępów i tego, że będziesz gruba? - odezwała się Anna.
O mało co nie udławiłam się kurczakiem. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć na jej bezczelność.
-Ciąża nie szpeci, wręcz przeciwnie jest się piękniejszą. - powiedziałam w końcu.
-No, ale wiesz te rozstępy. Ja to bym się wstydziła pokazać na ulicy z moją koleżanką, która jest w ciąży i wygląda jak krowa.
Nie no zagotowałam się.
-Słuchaj jak Ci się coś nie podoba, to tam masz drzwi. - wybuchłam.
-Nie przejmuj się, to hormony ciążowe. - próbował załagodzić sytuację Louis.
-Żadne hormony. Więc żegnam. Chodź Leah, idziemy się wykąpać. - wstałam od stołu.
-Ale ja nie chcę. - zaczęła marudzić.
-Nie dyskutuj. - warknęłam i wzięłam ją za rękę. Poszłam z córką na górę, do łazienki wykąpałam ją i poszłam położyć ją do łóżka.
-Mamuś, ale ja nie chcę jeszcze spać. - znowu marudziła.
-Nie dyskutuj ze mną. Dobranoc. - pocałowałam ją w czółko i zeszłam na dół. Wszyscy siedzieli jeszcze przy stole  Zeszłam bez słowa, zaczęłam sprzątać puste talerze ze stołu.
-My się będziemy już zbierać. - usłyszałam jak Liam z Anną wstają.
-Przepraszam. - usłyszałam za sobą. - Nie chciałem, aby to tak wyszło. - powiedział skruszony Liam.
-To nie przez Ciebie. - odwróciłam się i na chwilę skończyłam ze zmywaniem. - Nie gniewam się na Ciebie, ale nie chcę nigdy więcej widzieć Twojej dziewczyny. - powiedziałam kategorycznie.
-Jasne. - widziałam, że jest mu przykro.
-Do zobaczenia. - odparł i pocałował mnie w policzek.
Wróciłam do salonu, każdy zaczynał się zbierać, pożegnaliśmy się, a ja byłam wściekła, że moja kolacja była jedną, wielką porażką.