czwartek, 27 września 2012

DLACZEGO HEJTUJECIE ELEANOR CALDER?!

Dlaczego hejtujecie Eleanor? Może wiele z Was nie weźmie sobie do serca to co napiszę, ale muszę to zrobić, bo dosłownie krew mnie zalewa. 

1.Na gali KCA Eleanor szła przed siebie, ponieważ nie chce być szarą myszką, że też chce do czegoś 
dojść. A po co miała zwracać uwagę na papparazi? Żeby pozowac do zdjęć i żebyście znowu mówiły jaka to ona nie jest, że się lansuje? Louis potrzebuje dziewczyny, która jest pewna siebie, a Eleanor dokładnie taka jest.
2.Szła z Lou i podeszła fanka, on odmówił. Dobrze zrobił, bo był na RANDCE i nie chciał jej zostawić samej. Jak Wy byście się poczuły, będąc z którymś chłopakiem z 1D na randce i on by podszedł do fanek i pozował by sobie do zdjęć, a któraś z Was siedziałaby jak głupia i patrzyła na to? A to, że powiedział, że nie jest w pracy to JEGO SPRAWA. On ma swój rozum i to nie jest wina El, że tak odpowiedział. A Eleanor ma swoje życie i co ją w sumie obchodzą fanki 1D? Sama nazwa mówi FANKI ONE DIRECTION, A NIE ELEANOR CALDER, więc co jej do tego ?!
3. Sytuacja w MSC. Co ona miała robić? Stala z boku i tyle. Stara się żyć jak normalna dziewczyna. Fanki były JEGO NIE JEJ
4. Pieniądze dla Eleanor nie są ważne. To, że ON jej coś kupuje, nie znaczy, że jest z nim dla pieniędzy. El pracuje w sklepie i wykłada towar. Więc zastanówcie się czy gdyby była z nim dla kasy to czy by nadal tam pracowała !? -.-
5.Co do trendsa o Hannie i Lou, mogło jej się zrobić przykro, bo to jednak była dziewczyna jej chłopaka. Żadna z Was nie jest tego pewna w stu procentach, że zadzwoniła do Louisa i płakała. Nawet gdyby, to pokazała, że jest wrażliwa i to nie jest nic złego.
6. Funcluby są o niej, bo ją kochają. Jak Wy tego nie rozumiecie to już Wasza sprawa. Ja nie lubię Perrie i nie piszę o niej, że się lansuje, choć nie raz była taka sytuacja, ale nie ważne, nie chcę o tym mówić. Po prostu zachowuje to dla siebie, bo w porównaniu do Was jestem dojrzała. 
7. Danielle i Perrie dużo osiągnęły, ale zauważcie, że El jest ZWYKŁĄ dziewczyną i gdyby, któraś z Was, była dziewczyną któregoś z nich to było by Wam miło, gdyby mówili, że nic nie macie? Tak jak wszystkie Directionerki jesteście prostymi dziewczynami, nie osiągnęłyście nic, nie usłyszał o Was świat. 
8. NIE DZIWIĘ SIĘ Louisowi, że blokuje, czy coś w ten deseń, osoby, które są jego fanami, a jednocześnie hejtują Eleanor. Tak jak Wy bronicie całe One Direction, gdy ktoś inny nazywa ich cyt. pedałami czy rzuca w nich innymi obelgami, tak i on broni swojej ukochanej osoby. 
9. Ja sama kiedyś nie lubiłam Eleanor, ani Danielle, ale zrozumiałam, że nic mi nie zrobiły i jest je za co podziwiać. To w większości dzięki Mattie. Teraz jestem, no można powiedzieć, że fanką Eleanor. Chciałabym bardzo ją poznać, bo naprawdę jest wspaniałą osobą jak każda z Directionerek. 

Pisałam to do dziewczyny, która założyła bloga i obrażała na nim Eleanor. Trochę pozmieniałam, ale chcę Was uświadomić, że nie warto jest obrażać innych. Ci co nie lubią El, dobrze wiedzą o jakie sytuacje mi chodzi i nawet ich nie rozwijałam. Pewnie większość z Was jest szarymi myszkami, które nie są zauważane w szkole i hejtują innych w sieci, bo im zazdroszczą. To nie jest dobre. Życie nie polega na ukrywaniu się, trzeba się pokazać. Świat należy do odważnych. 
A i jeszcze jedno. Nawet jak zerwą ze sobą to będę ją kochać. Nawet gdy go zrani. BO KAŻDY JEST CZŁOWIEKIEM I KAŻDY POPEŁNIA BŁĘDY!
Eleanor Calder, you are amazing :) xx

Jeżeli są tutaj jakieś osoby, które nie lubią Eleanor to po prostu nie czytajcie dalej mojego opowiadania, bo ja chcę, aby czytały to PRAWDZIWE Directionerki. A prawdziwe Directionerki to takie, które akceptują wszystko w chłopkach. Ich styl, ich humorki, ich samych, a PRZEDE WSZYSTKIM ich wybory miłosne.
 
To z mojej strony na fb, na photoblogu też to zamieściłam, rozgłaszam to wszędzie, gdzie się da. Mam nadzieję, że chociaż cześć z Was mnie popiera.
 
 
kissonme
 
xx

ROZDZIAŁ 46


4 lata później

-Mamo, mamo! - Leah wbiegła do kuchni.
-Co myszko? - poczochrałam ją po jej ciemnych włosach.
-Pójdziemy dziś na plac zabaw? - spytała.
-Dziś pójdziemy gdzieś na lody, a potem możemy iśc na plac. - uśmiechnęłam się.
-Nie musisz pójść do pracy? Ani do szkoły? - dopytywała się.
-Pojedziesz razem ze mną i z tatą na zakończenie roku, a potem mamy cały dzień dla siebie. - pstryknęłam ją w nosek.
-Tata też z nami będzie? - zrobiła wielkie oczy. Fakt, ostatnio nie mieliśmy dla niej zbyt dużo czasu. Louis był wiecznie w trasach, a ja albo w pracy, albo na uczelni. Pracowałam w aptece, ale nie długo będę musiała zakończyć tę pracę ...
***
-Louis, zbieraj się! - krzyknęłam do męża.
-Już idę. - zbiegł ze schodów. - Moje dwie księżniczki gotowe. - wziął na ręce Leah i dał jej buziaka.
Wsiedliśmy do samochodu i jak zwykle śpiewaliśmy. Dotarliśmy na miejsce po pół godzinie, zaprowadziłam ich na aulę, a sama udałam się do mojej grupy, z którą studiowałam. Nie mogę uwierzyć  że to tak szybko minęło. Dopiero zaczynałam studia, teraz je kończyłam.
Uroczystość się zaczęła, a ja przysypiałam z nudów. Rektor wygłaszał swoją mowę, potem wchodziliśmy na scenę odbierać swoje dyplomy. Gdy była moja kolej, słyszałam Louisa i Leah. Bili mi brawa najgłośniej.
***
-To co idziemy teraz na lody. - zaśmiałam się i przytuliłam córkę do siebie, gdy już ich znalazłam po uroczystości.
-Tak, a potem na plac zabaw. - dodała.
-Jasne. - uśmiechnęłam się i dałam jej buzi. Wzięłam ją na ręcę i szliśmy tak do samochodu we trójkę.
-To gdzie chcecie jechać? - spytał Louis.
-Ty nas bierzesz, więc coś wymyśl. - zaśmiałam się.
-No właśnie tato. - przytaknęła Leah.
-Jak to ja? - zrobił zabawną minę.
-Normalnie. Powinien zabierać mnie i mamę gdzieś od czasu do czasu na lody. Boże tato, Ty nie jesteś w ogóle romantyczny. - pokręciła córka głową, a ja wybuchłam śmiechem.
-Ja nie jestem romantyczny?! - krzyknął. - Pokażę Wam dziś wieczorem, że jestem romantykiem numer jeden. Teraz jedziemy na lody. - odpalił samochód.
Dojechaliśmy do jakieś knajpki, gdzie serwowali desery lodowe. Zamówiłam największe. Louis zrobił pytającą minę, bo jeszcze nie dawno dbałam o linię. Teraz mi to nie było potrzebne.
Leah zajadała się czekoladowymi lodami, ja truskawkowymi, a Lou waniliowymi.
-Muszę Wam coś powiedzieć. - zaczęłam.
-Co się stało? - przeraził się mój mąż.
-Nic. - zaśmiałam się i zaczęłam grzebać w torebce. Wyciągnęłam kopertę i podałam Louisowi żeby otworzył.
-Co to jest? - dopytywała się Leah.
-Zobaczcie razem. - uśmiechnęłam się. Lou z drżącymi rękoma wyciągnął z koperty złożone na pół zdjęcie, otworzył je i łza spłynęła mu po policzku.
-Tato co to jest? - spojrzała na zdjęcie, które było nie wyraźnie.
-Leah to jest Twoja siostra albo brat. - powiedziałam.
-Który to miesiąc? - spytał Louis.
-Drugi. - mój mąż do mnie podszedł i pocałował.
-Jesteście obrzydliwi. - powiedziała nasza latorośl.
-Ale jak to? Mieliśmy jeszcze poczekać. - popatrzył na mnie Lou, gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy.
-Normalnie, po prostu antykoncepcja zawiodła, nie cieszysz się?
-Jasne, że się cieszę! - krzyknął. - Od kiedy już wiesz? - spytał.
-Od tygodnia. - uśmiechnęłam się. - Czekałam na odpowiedni moment by wam powiedzieć.
-A kiedy będzie wiadomo czy to braciszek czy siostrzyczka? - do rozmowy wtrąciła się Leah.
-Skarbie dopiero za trzy miesiące, ale wtedy pójdziesz ze mną do lekarza i się dowiemy. - uśmiechnęłam się.
-Tata też z nami pójdzie? - spytała.
-Tak. - uśmiechnęłam się.
-A będziecie mnie dalej kochać  - zadała naprawdę dziwnie pytanie. Wstałam z krzesła, kucnęłam koło niej i złapałam za dwie rączki.
-Kochamy Cię i nikt tego nie zmieni. Nawet tak nie myśl, że kiedyś przestaniemy Cię kochać  - pocałowałam ją w nosek. Mała mocno mnie przytuliła, a od nas dołączył Lou.
-Koniec tego dobrego, idziemy zrzucić te lody na placu zabaw! - zaśmiałam się i razem z rodziną poszliśmy się bawić.
---------------
Oczywiście pojawienie się drugiego dziecka, nie świadczy o tym, że kończę opowiadanie :) Będzie się jeszcze duuuuuuuuuuuużo działo :)

kissonme

xx

czwartek, 20 września 2012

ROZDZIAŁ 45


-Mówiłam Ci, abyś uważał! - wydarłam się na Louisa.
-To nie moja wina, że ten kot wbiegł nam na drogę.
-Nie nam, tylko Tobie, bo Ty prowadziłeś. To zamiast drzeć się na mnie i prowadzić bezsensowne gadanie o dziecku trzeba było patrzeć jak jeździsz! - byłam na niego wściekła.
-Oj już przestań. Co teraz zrobimy? - spytał.
-Trzeba go pochować, no nie zostawisz tak rozjechanego kota. - powiedziałam.
-Ale gdzie? Nie mam przecież łopaty.
-To owiń go czymś, włóż do bagażnika i zrobimy mu pogrzeb w naszym ogródku.
-A nie lepiej gdzieś w parku?
-Nie, przejechałeś go, to będzie Ci codziennie przypominał, ze jesteś fatalnym kierowcą.
-Ale w co mam go owinąć?
-W bagażniku na pewno masz jakieś szmaty. - wsiadłam do samochodu i czekałam, aż Louis wreszcie zapakuje tego kota. Biedne małe stworzenie, nie było niczemu winne.
W końcu Louis usiadł na miejscu kierowcy i dalszą drogę jechaliśmy w ciszy. Zastanawiałam się nad tym co powiedział. Może miał rację, że Leah powinna mieć rodzeństwo? Może ja naprawdę jestem egoistką? Hmm.. Teraz, gdy jesteś z Lou, myślę, że mogłabym mieć jeszcze jedno dziecko z nim może nawet trójka mogłaby być. Ale dopiero za 6 lat.
Dojechaliśmy do domu chłopaków, zaczęłam pakować nasze ciuchy. Chłopcy o nic nie pytali, bo na pewno wiedzieli co się święci już od dłuższego czasu.
Gdy byliśmy już gotowi ucałowałam Harrego, Nialla, Zayna i Liama i zabraliśmy spod ich opieki Leah i pojechaliśmy do własnego już domu. Louis cały czas się nie odzywał.
-Chcę mieć z Tobą dzieci. Ale dopiero za 6 lat. Obiecuję, że potem możemy mieć ich jeszcze piątkę, ale wytrzymaj jeszcze trochę.
-Obiecujesz, że będziemy mieć więcej niż dwójkę? - widziałam, że mu się poprawił humor.
-Obiecuję.
-Tak więc spełni się jedno z moich marzeń. Będę trenował swoją własną drużynę piłkarską.
-Nie przesadzaj. - zaśmiałam się.
-Tak na poważnie to chciałbym jeszcze bliźniaki.
-A ja chcę, aby nasze kolejne dziecko było zdrowe. - uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po kolanie.
-Dziś wypróbujemy to nasze nowe łóżko, mówię Ci jest super. - poruszył śmiesznie brwiami.
-Nie wątpię. - obróciłam się do tyłu i spojrzałam na Leah.
-Patrz, zasnęła. - rozczuliłam się na jej widok.
-Nie mogę, bo nie chcę znowu wjechać  w kota. - odparł mój małżonek.
-Aha, to zrobię zdjęcie. - wyciągnęłam swój telefon i porobiłam kilka fotek naszej córce.
Dojechaliśmy na miejsce po półgodzinie, zanieśliśmy Leah do jej pokoju, a potem zaczęliśmy układać w garderobie ubrania.
-Jezu, kobieto ile Ty tego masz? - spytał Louis.
-Nie mniej niż Ty. - zaśmiałam się. -Ja to skończę, idź zakop tego kotka.
-Muszę? - zrobił minę zbitego psa.
-Tak! - pocałowałam go, a on poszedł.
Gdy wrócił, by bardzo smutny. Widziałam, że było mu żal, że zabił niewinne stworzenie.
Podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Potem oplotłam swoje ręce wokół jego szyi i spytałam:
-To co idziemy wypróbować to nasze łóżko?
-Jasne. - podskoczył z radości, wziął mnie na ręce i zaniósł do naszej sypialni. Ach te noce z Tomlinsonem ... Z moim Tomlinsonem oczywiście.

środa, 19 września 2012

ROZDZIAŁ 44


Weszłam do naszego nowego domu i zamarłam z zachwytu. Było tu tak przytulnie, kolory były żywe, czerwień z beżem w kuchni była najlepszym połączeniem.
-Kiedy się wprowadzamy? - spytałam Louisa i usiadłam na nowej kanapie.
-Możemy nawet dziś. - zaśmiał się. - Chodź pokażę Ci pokój Leah. - pociągnął mnie na górę.
Weszliśmy do małego królestwa naszej księżniczki. Wszędzie był róż, dom dla lalek, misie i wszystkie dziewczęce akcesoria.
-Ona jest na te zabawki za mała. - zaśmiałam się.
-Przecież dorośnie. - powiedział Lou. - To co jedziemy po rzeczy?
-Jest 30 grudnia, na prawdę chce Ci się to teraz robić? Nie lepiej zająć się tym po Nowym Roku?
-Chcę właśnie spędzić sylwestra tutaj, w domu, z Tobą i naszą córką. - przytulił się do mnie.
-A co z chłopakami? - spytałam.
-Przecież sobie poradzą. Jest Kim, Danielle, nie martw się o nich. A po za tym są dorośli. - skwitował mój mąż.
-No dobrze, możemy popakować te najważniejsze rzeczy i przywieźć je tutaj. - powiedziałam po chwili namysłu.
-Musimy wziąć tylko ciuchy, reszta jest. - odparł Lou.
-Jesteś niesamowity. - pocałowałam go namiętnie w usta.
-Wiem o tym. - poruszył śmiesznie brwiami.
-Skromny to Ty jesteś, nie ma co. Mam nadzieję, że Leah charakter odziedziczy po mnie. - odparłam.
-Sugerujesz, że jest coś nie tak z moim charakterem? - spytał.
-Nie no coś Ty, ale dlaczego ona ma odziedziczyć po Tobie urodę i wnętrze? Niech ma coś po matce. - zaśmiałam się.
-Wiesz, zawsze synuś może być do Ciebie podobny. - odparł.
-Lou rozmawialiśmy o tym i nie zgodzę się na drugie dziecko, wcześniej niż za 6 lat. A po za tym nie lepiej, abyśmy skupili się na wychowaniu jednego dziecka? Po co nam drugie?
-Po to, aby Leah nie była egoistką i nauczyła dzielić się wszystkim z innymi. Już teraz jest za bardzo rozpieszczona. - powiedział.
-A kto to robi? Jak ja jej próbuję dać karę poprzez siedzenie na krzesełku w kąciku to zawsze miękniesz, gdy zaczyna płakać.
-Nie moja wina, że ona jest taka straszna, gdy płacze. Serce mi się po prostu kraja. - zrobił smutną minę Lou.
-Tak więc trzeba Tatuśku nad Tobą popracować, a nie nad kolejnym dzieckiem. - poklepałam go po ramieniu.
-Zobaczysz, że prędzej czy później sama będziesz błagała o moje nasienie. - skrzyżował swoje ręce na piersi.
-Ach tak? - zrobiłam ten sam gest co on. - Jeszcze się przekonamy.
-Ja mam zawsze rację. - powiedział Louis.
-Tak, na pewno. Ty już lepiej nic nie gadaj, tylko jedźmy po rzeczy. - pogłaskałam go po policzku. Odsunął się ode mnie i poszedł bez słowa do samochodu.
Pół drogi jechaliśmy w milczeniu.
-Louis o co Ci chodzi?
-Mi? O nic. - warknął.
-Posłuchaj, dziecko to bardzo odpowiedzialna decyzja, mamy już jedno, drugie na razie nie wchodzi w grę. Ja mam studia, Ty karierę.
-Możesz zawsze wziąć dziekankę, a ja mogę zawiesić karierę. - przerwał mi.
-Tak samo mówiłeś o Twojej karierze, gdy na świat miała przyjść Leah i do czego to doprowadziło? Prawie się rozwiedliśmy i tyle by było z naszego bawienia się w rodzinę. - odwróciłam wzrok w stronę szyby.
-Dla Ciebie ważne są te Twoje studia i nic więcej. Jesteś egoistką, bo nie miałaś rodzeństwa. Nie chcę, aby Leah była taka sama.
-Co proszę?! - krzyknęłam. - Jak jestem egoistką to po co ze mną jesteś? Jak zwykle wszystko Ci się nie podoba!
-Bo gdybyś chociaż raz myślała o innych nie kłócilibyśmy się o to! - on również podniósł swój głos.
-Louis uważaj ! - krzyknęłam, ale było już za późno.
----------------------
mój twitter: @cocaine1309
follow me = follow you :)


kissonme

xx

piątek, 14 września 2012

ROZDZIAŁ 43


trzy tygodnie później

Siedzieliśmy całą rodziną przy naszym wielkim stole. Śpiewaliśmy kolędy, rozmawialiśmy na wiele tematów, ale większość z nich dotyczyło chrzcin Leah i nowego dziecko, które planowaliśmy dopiero za jakieś 6 lat.
-To co otwieramy prezenty? - spytał Lou.
-A coś Ty taki w gorącej wodzie kąpany? - zaśmiałam się.
-No to zgodnie z tradycją najmłodszy rozdaje podarunki, czyli w tym roku Leah. - powiedział mój mąż i założył naszej córce za dużą czapkę Mikołaja.
-No to dla Leah. - podał jej pierwszy prezent. - I zobacz ten też dla Ciebie. - zaśmiał się. Podał jej jeszcze z 5 prezentów, potem była Pheobe, Daisy i inni członkowie rodziny. Kilka prezentów było dla mnie, dla Lou. Gdy każdy był zajęty swoim podarunkiem, Lou podszedł do mnie i pociągnął mnie do kuchni.
-Wiesz, bo ja spotkałem Mikołaja i on kazał Ci to przekazać. - podał mi jakieś pudełko. Otworzyłam i zobaczyłam tam klucze. Wyglądały jak takie od domu. Pod nimi była kartka. "Akt własności domu ..." dalej nie dałam rady przeczytać ze szczęścia.
-Kupiłeś dla nas dom? - spytałam ze łzami w oczach.
-Tak. - uśmiechnął się.
-Louis! Kocham Cię! - rzuciłam mu się na szyję i namiętnie pocałowałam. - Ja dla Ciebie też mam prezent, ale on jest w sypialni i użyjemy go, gdy już wszyscy będą spać. To taki Twój urodzinowy prezent. No i jeszcze coś na górze na Ciebie czeka- ugryzłam delikatnie jego płatek ucha.
-Mmmm ... Brzmi kusząco. - złapał mnie za biodra i zaczęliśmy się delikatnie kołysać.
-Zakochańce! - krzyknęła moja mama. - Chodźcie, oglądamy jak Leah powiedziała pierwsze słowo.
Poszliśmy za rękę do salonu i usiedliśmy na sofie i wzięłam małą na ręce.
Do 22 wszyscy siedzieli u nas, potem poszli do kościoła, na pasterkę. Gdy wrócili po 12, my zdążyliśmy wszystko posprzątać i się wykąpać. Czekałam aż zasną, bo chciałam zamknąć się w sypialni z moim mężem. Gdy siedzieliśmy w salonie, zaczęłam temat chrzcin Leah.
-Kiedy to zrobimy? Miało to być przed świętami. - narzekałam.
-Teraz będę jechał w trasę, więc jak wrócę. Na Ciebie spadną te rzeczy formalne. - powiedział.
-No dobra, ale co do rodziców chrzestnych to nic nie zmieniamy?
-A chcesz coś zmieniać? - zdziwił się.
-No, nie. Jest dobrze. Liam z Dan będą fantastycznymi rodzicami chrzestnymi. - powiedziałam.
-Ja też tak sądzę. - przytaknął mi mąż.
-Śpią już? - spytałam po cichu i zaczęłam nasłuchiwać.
-Chyba jeszcze nie. Poczekajmy jeszcze, dopiero co się położyli.
-A co ja się będę wstydziła we własnym domu kochać ze swoim mężem. Chodź Lou. - pociągnęłam go za rękę.
-Ems, nie poznaję Cię. - zaśmiał się.
-Nie marudź tylko chodź. - weszliśmy do naszej sypialni, a ja zamknęłam nasz pokój na klucz...
---------------------
Jeżeli pod tym rozdziałem będzie przynajmniej 10 komentarzy, jutro pojawi się nowy rozdział :)

mój twitter: cocaine1309
follow me = follow you

kissonme

xx

czwartek, 13 września 2012

NIALL HORAN - 13.09.2012

HAPPY BIRTHDAY NIALL !

LOVE U ! ♥




ROZDZIAŁ 42


dwa dni później

Pojechaliśmy z Louisem po zakupy na urodziny naszej córeczki. Kupiliśmy jej chodzik, mnóstwo zabawek, ubranek, a na imprezę serpentyny, balony, czapeczki, talerzyki, łyżki, a tort Louis zamówił już wcześniej. Jednak ten mój mąż potrafił czasem pomyśleć. Gdy wracaliśmy zauważyłam, że jedziemy nie tą drogą co zwykle.
-Czemu jedziesz jakoś inaczej? - spytałam.
-Podobno ta droga jest szybsza, chciałem to sprawdzić. - uśmiechnął się. - Ładne są te domy, prawda? - powiedział i zwolnił.
-No, podobają mi się. - uśmiechnęłam się. - Ale jedź szybciej, bo nas nowy rok zastanie. - zaśmiałam się. Lou przyspieszył.
-Trzeba teraz to wszystko udekorować. Ja jutro nie idę do szkoły, mam już wszystko pozaliczane do stycznia. A Ty?
-Ja też. Jutrzejszy dzień jest tylko i wyłącznie dla naszej córki. No i noce dla Ciebie. - poruszył śmiesznie brwiami.
-Tomlinson Ty zboczeńcu! - zaśmiałam się. - Wiesz, ja tak sobie myślałam, że jednak fajnie by było gdyby Leah miała rodzeństwo.
-No to co już dziś się staramy? - przerwał Louis.
-Nie, no co Ty. Chcę skończyć studia, mieć jakieś dwa lata praktyk. Więc za jakieś 6 lat zostaniesz ponownie ojcem. Nasza Leah będzie już większa, będzie mi trochę pomagała, nauczy się odpowiedzialności.
-Nauczyła by się bardziej gdyby w wieku 7 lat miała już dwójkę rodzeństwa. Ale okej, jeżeli tak bardzo chcesz poczekać to okej.
-Wiedziałam, że się zgodzisz. - ucałowałam go w policzek. - Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. - uśmiechnął się.

nazajutrz

-Niech żyje nam! A kto? LEAH ! - krzyknęli wszyscy. Każdy zaczął klaskać, a nasza córka zaczęła się śmiać  Siedziała w swoim krzesełku i dotykała palcami całego tortu. Umazała sobie całą twarz, i wyglądała jak panda. Moi rodzice niestety nie mieli jak przylecieć, ale wszystko nagraliśmy, żeby mogli chociaż tak zobaczyć pierwsze urodziny swojej wnuczki. Było dużo znanych osób takich jak Olly Murs, którego widziałam ze dwa razy w życiu, Ed Sheeran, chłopaki z BTR i wiele, wiele innych. Nawet nie wiedziałam, że Louis zaprosił tylu gości. Z dekoracjami męczyliśmy się do 3 w nocy.
Około 19 wszyscy  zaczęli się zbierać. Została tylko Danielle z Kim no i oczywiście chłopcy. Oni wzięli małą i bawili się z nią, a my zaczęłyśmy sprzątać.
-I jak tam z Liamem? - spytałam Dan, gdy byłyśmy w kuchni.
-Niby okej, ale trzymamy się na dystans. - posmutniała.
-Uwierz mi, ze wrócicie do siebie. On Cię kocha i prędzej czy później to zrozumie.
-Myślisz? - popatrzyła na mnie badawczo.
-Jasne. - odparłam.
-Ja też tak sądzę. - wtrąciła się Kimberlly.
-Za jakieś dwa tygodnie chcemy zrobić chrzciny, ale nie wiem czy nam się to uda. Louis chce jak zwykle wszystko spontanicznie zrobić. Ale nie zmienia to faktu, że nadal chcemy, abyście z Liamem zostali jej rodzicami chrzestnymi.
-Jasne. Kocham tę małą jak własną córkę. - uśmiechnęła się moja przyjaciółka.
-Ciekawe co powiesz jak będziesz ją miała. - zaśmiałam się.
-To wtedy chyba nie opiszę swoich uczuć ze szczęścia. - zawtórowała mi.
Gadałyśmy tak do późnego wieczora. Gdy wszyscy już wyszli zmęczeni z Louisem i z naszą córką zasnęliśmy na kanapie.
-------------------

Przepraszam, że tak rzadko, liceum jest bardzo ciężkie, ale nie jest tak źle. Chcę się teraz postarać, bo wszystkie przedmioty ścisłe odpadną mi już po pierwszej klasie i te oceny, które zdobędę w tym roku, będą na moim świadectwie maturalnym. Nie mogę przynieść wstydu, więc uczę się już teraz. Postaram dodać coś na weekend.
mój twitter: cocaine1309
follow me = follow you

kissonme

xx

środa, 5 września 2012

ROZDZIAŁ 41


Ta dziewczyna miała tupet. Chciała się ze mną spotkać. Nie mogła postawić się na moim miejscu? Przecież ze mną zdradził ją mój mąż. Głupio mi po prostu przed nią i tyle. Na razie odpowiedziałam jej, że odezwę się do niej w ciągu tygodnia. Nadal jednak miałam mieszane uczucia czy, aby na pewno powinnam się z nią spotykać.
Cały dzień chodziłam jak struta. Nie mogłam skupić się na wykładach, a przecież farmacja to bardzo trudny kierunek. Nie mogłam ze stresu jeść. Gdy wróciłam do domu, czekało na mnie małe dziecko i dużo nauki.
-Musisz ze mną pojechać  do sklepu po nową pościel dla Leah. - do naszej sypialni wszedł Louis.
-Skarbie czy to nie może poczekać? - spytałam załamana.
-No sama mi mówisz od tygodnia żebym z Tobą pojechał, a po za tym jedną pościel wyrzuciłaś, a druga się pierze. - odpowiedział.
-To dziś będzie spała z nami. - odparłam i wsadziłam nos w książki.
-Musisz odpocząć, wyrwiesz się na chwilę. To nam nie zajmie długo. A po za tym trzeba zrobić jakieś zakupy na urodziny Leah, kupić jej prezent. To już za trzy dni. - powiedział Lou.
-Ja się nie wyrobię. Mam jutro ważne kolokwium i muszę to zaliczyć. Jutro to załatwimy, a teraz proszę Cię daj mi się spokojnie uczyć. - popatrzyłam na niego błagalnym tonem.
-Ale pościel Leah jest na prawdę ważna. Chodź, weźmiesz sobie książki do samochodu, a zakupy na urodziny zrobimy jutro po Twoim kolokwium.
-Nie możesz sam wybrać tej cholernej pościeli?! - krzyknęłam. - Wszystko jest na mojej głowie, czemu chociaż raz Ty się tym nie zajmiesz?! - spytałam wkurzona.
-Dobra już nic nie mówię, sam wybiorę, ale potem się nie drzyj, że jest zła. - wyszedł z pokoju i nawet nie pocałował mnie w czoło, jak to miał w zwyczaju, gdy się uczyłam ... Zrobiło mi się głupio, że przez stres tak bardzo się na nim wyładowywuję. Chłopak ma ciężkie życie ze mną.
Gdy po raz trzeci powtórzyłam cały materiał, stwierdziłam, że już więcej się nie dam rady nauczyć, więc zeszłam na dół. Chłopcy jedli kolację, a Leah siedziała na kolanach Harrego, który karmił ją kaszką.
-Kupiłem pościel, poszewki i prześcieradło. Wszystko jest już gotowe w pokoju Leah. - powiedział oficjalnie mój mąż siedzący na krześle obok Nialla.
-Jesteś kochany. - objęłam go od tyłu i pocałowałam w policzek.- I przepraszam za dziś. Nie wiem co we mnie wstąpiło. - skruszyłam się.
-Daj całusa. - zaśmiał się i zrobił z ust dzióbek. Niewinny całus stał się namiętnym pocałunkiem.
-Leah, dziecko nie patrz na to. Twoi rodzice są obrzydliwi. - powiedział Harry zasłaniając naszej córce oczy.
Gdy skończyliśmy, poszliśmy wspólnie wykąpać małą, potem uspaliśmy ją i mieliśmy czas dla siebie.
-To jak rozluźnisz mnie przed jutrzejszym kolokwium? - spytałam szeptem, gdy staliśmy przed pokojem Leah.
-A Ty jak przeprosisz mnie za dziś? - odpowiedział pytaniem.
-A w kuchni to co było?
-Taki niewinny początek tego, co może być zaraz w naszej sypialni. - poruszył śmiesznie brwiami.
-Hmm. Musisz mnie jakoś do tego przekonać. - podparłam się za biodra.
-Na prawdę tego chcesz? - spytał.
-No. - zaśmiałam się.
Louis przerzucił mnie przez ramię i zaniósł do sypialni. Śmiałam się jak nienormalna. Rzucił mnie na łóżko, położył się na mnie i zaczął całować moją szyję. Gdy przybrał pozycję siedzącą, aby łatwiej mu było zająć się moją bluzką, powiedział:
-No Pani Tomlinson, przygotuj się  na długą i pełną wrażeń noc!
-----------------------------------------------
Przepraszam, że tak rzadko, ale zaczęłam liceum i na prawdę jest ciężko, mimo że to pierwszy tydzień. Jestem w klasie 1D ! :D

kissonme

xx