czwartek, 30 sierpnia 2012

ROZDZIAŁ 40


-Nadal nie mogę w to uwierzyć. - powiedziałam szeptem do przyjaciółki. Ona szlochała, a ja na prawdę nie miałam pojęcia jak ją pocieszyć. - Nie płacz, proszę. - przytuliłam ją mocno.
-Mówiłam Ci, że byłam dla niego za stara. - powiedziała Danielle.
-Nie gadaj głupot. W miłości wiek nie ma znaczenia. To on zachował się jak zwykły gówniarz.
-Powiedział mi, że jesteśmy ze sobą z przyzwyczajenia. Że chce odpocząć i za jakiś czas zadecydujemy czy wrócimy do siebie czy nie. - zaczęła płakać jeszcze głośniej.
-Czyli jeszcze nie wszystko stracone. - pogłaskałam ją po jej pięknych, bujnych lokach.
-Myślisz, że to się da naprawić? - popatrzyła na mnie swoimi czerwonymi od płaczu oczami.
-W każdym związku trzeba odpoczynku, aby sprawdzić czy rutyna was nie 'zabije'. My z Lou też mieliśmy trochę przerwy, miał być nawet rozwód, a udało nam się, jesteśmy już rok po ślubie. Uwierz, że bardzo dobrze to na nas wpłynęło, oczywiście nadal się kłócimy, ale bez tego byłoby po prostu nudno.
-Cieszę się, że jesteś ze mną teraz. - powiedziała i przytuliła się do mnie.
-Ja też. Mam już po woli dość tego, że chodzę do szkoły, wychowuję Leah, a ponad to muszę robić wszystko w domu. Gotować, prasować, sprzątać, prać. Wykańczające. Rozumiem gdybym robiła to dla trzech osób, ale nie dla siedmiu. Zaraz będzie jeszcze wyprawić pierwsze urodziny Leah, znowu będzie kupa bałaganu. - zaczęłam narzekać.
-Chętnie Ci pomogę. - powiedziała wesoło przyjaciółka.
-Daj spokój Dan. Ty masz swoją pracę.
-Która nie jest męcząca. - uśmiechnęła się. Cieszyłam się, że wreszcie z jej pięknych oczu, przestaly kapac gorzkie łzy.
Ktoś zadzwonił do drzwi.
-Ja otworzę. - odparłam i pokierowałam się do holu.
-Cześć skarbie. - powiedział mój mąż, gdy otworzyłam.
Wpuściłam go do środka.
-Hej Dan, jak się czujesz? - spytał Louis.
-W porządku. - wstała z kanapy i zaczęła zbierać zasmarkane chusteczki.
-My musimy już lecieć. Zostawiłem małą z chłopakami. - powiedział Lou.
-Chyba nie zrobią jej krzywdy. - zaśmiałam się. - Wybierzemy się do marketu po zakupy na urodziny Leah, prezent jej trzeba kupić i mleko, bo się skończyło.
-Nie możemy zrobić tego w przyszłym tygodniu? - spytał błagająco Tomlinson.
-Nie, bo nie będę miała czasu. - odparłam.
-Niby dlaczego? - zdziwił się.
-Nie wiem czy zauważyłeś, ale zaczęłam studia, a w domu robię wszystko za was. Do tego wychowuję Leah. Nie marudź i idziemy. - pogoniłam go. - Dan my lecimy, wpadnij do nas. - podeszłam do przyjaciółki i mocno ją uściskałam.
-Jasne, zdzwonimy się. - ucałowała mnie w policzek.
Pokierowaliśmy się z Tomlinsonem do drzwi. W samochodzie cały czas przekonywał mnie żeby te zakupy zrobić w przyszłym tygodniu, ale ja się uparłam na dziś.
-Zawsze musisz postawić na swoim. - powiedział oschle Louis.
-Rób w domu to co ja to zobaczymy. - odgryzłam się.
-Co Ty niby takiego robisz? - zadrwił ze mnie. Kolejna kłótnia wisiała w powietrzu.
-Nic, siedzę do góry tyłkiem i oglądam telewizję. - myślałam, że mu włosy wyszarpię ze złości. - Jedź do domu, odechciało mi się zakupów. - powiedziałam smętnie.
Całą drogę milczeliśmy. W domu wzięłam od chłopaków Leah, poszłam ją wykapać i ukołysać do snu.
Gdy 'uporałam' się z córką, położyłam się do naszego łóżka z laptopem na kolanach, aby napisać na studia mowę dotyczącą antykoncepcji. Byłam pochłonięta pisaniem, gdy do naszej sypialni wszedł Lou i zapytał:
-Kiedy będzie kolacja? Chłopaki zgłodnieli, ja w sumie też ...
-Zajęta jestem, zróbcie sobie coś sami. - wymamrotałam i dalej byłam pochłonięta pisaniem.
-Aha. - powiedział i wyszedł.
Około 23 skończyłam pisać i poszłam się wykąpać.
Gdy kładłam się do łóżka, Tomlinson sprawdzał coś w internecie.
-Co sądzisz o chodziku na urodziny Leah? - spytał mnie.
-No, bardzo dobry pomysł. - powiedziałam i zaczęłam smarować swoje dłonie kremem nawilżającym.
-Zrób mi listę, pojadę jutro na zakupy. - powiedział mój mąż co mnie zdziwiło.
-Okej. - odparłam i położyłam się do łóżka. - Dobranoc. - ucałowałam w policzek Louisa i przytuliłam się do jego ramienia. Zasypiałam, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
-Słucham? - spytałam zaspanym głosem.
-Cześć, tu Eleanor. - usłyszałam i w ciągu sekundy byłam obudzona.
------------------------

Jeśli chcecie mogę was informować na twitterze.
mój to: @cocaine1309

follow me = follow u :)

kissonme

xx

piątek, 24 sierpnia 2012

ROZDZIAŁ 39


Zamknęłam się w naszej sypialni i zaczęłam płakać. Tak bardzo zabolało mnie to co powiedział. Było wiele kłótni w naszym związku, ale ta chyba była najgorsza. Patrzyłam w okno, a po moich policzkach spływały pojedyncze łzy. Nie wiedziałam co mam robić. W końcu postanowiłam coś, czego bym się po sobie nie spodziewała.
Wyciągnęłam walizkę z mojej wielkiej garderoby. Zaczęłam pakować jakieś swoje ciuchy. Zostawiłam trochę miejsca na ubranka Leah, które znajdowały się w pokoju obok. Było już grubo po 3 w nocy, otworzyłam drzwi od sypialni i pokierowałam się do pokoju mojej córki. Na krześle przy oknie siedział Lou, który o dziwo nie spał. Bez słowa otworzyłam komodę z ubrankami Leah i zaczęłam je wyciągać.
-Co robisz? - spytał Louis.
Nie odpowiadając mu, zabrałam to co było mi potrzebne i pokierowałam się znowu do naszej sypialni.
Gdy skończyłam układać rzeczy zaczęłam siłować się z walizką, aby ją dopiąć. Do pokoju wszedł Tomlinson i po raz kolejny zadał mi to samo pytanie:
-Co robisz? - tym razem jego głos był nieco bardziej zdenerwowany.
-Wyprowadzam się. - odpowiedziałam, nawet na niego nie patrząc.
-Dokąd?
-Do Kim. Jeżeli nie u niej to pójdę do Danielle, a w najgorszym przypadku zatrzymam się w jakimś hotelu.
-Nie możemy porozmawiać? - spytał mój mąż.
-Chciałam z Tobą rozmawiać wcześniej. - odgryzłam się.
Wyciągnęłam z szafy czyste ubranie i poszłam do łazienki się przebrać. Umyłam twarz, a włosy związałam w wysokiego koka.
Pokierowałam się w stronę pokoju Leah.
-Nie budź jej teraz. - usłyszałam za sobą głos Lou.
-Chcę ją tylko cieplej ubrać. - odparłam.
-Przecież jest dopiero 4 rano. Każdy śpi. - oburzył się.
-Nie martw się, na pewno nie będę mieszkała na ulicy.
-Nie chciałem tak powiedzieć. - złapał mnie za rękę.
-Nawet mnie nie dotykaj. Jeżeli chcesz możemy się rozwieść, możesz wrócić do Eleanor. - powiedziałam tym razem patrząc w jego oczy.
-Zwariowałaś. - zaśmiał się. - Ona jest tylko moją przyjaciółką. Masz rację, przegiąłem z tym co powiedziałem.
-Mam to gdzieś. Nie będzie tak, że Ty coś przeskrobiesz, a ja będę Ci leciała w ramiona. - warknęłam. Louis nic nie mówiąc wpił się w moje usta. Chciałam się wyrwać, ale trzymał mnie cholernie mocno. Gdy skończył mnie całować jedyne co przyszło mi do głowy to po prostu wydostać się z jego objęć.
-Nie zmięknę, Louis. Muszę to po prostu przemyśleć, więc proszę Cię nie utrudniaj i daj mi spokojnie wyjść z Leah. Nie będę Ci utrudniała kontaktów z nią.
On nic nie mówiąc zrobił to co wcześniej. Muszę przyznać podobało mi się to. Był taki stanowczy w swoich czynach. Zaczął rozpinać moją koszulkę, a ja już się nie opierałam, wręcz rzuciłam się na niego i oboje leżeliśmy na podłodze namiętnie się całując.
-Chodź do naszej sypialni. - powiedziałam lekko dysząc.
Wstał i zaniósł mnie tam na rękach cały czas całując. Później rzucił mnie na nasze małżeńskie łóżko i zaczął sprawiać mi przyjemność ...
Obudziłam się w dobrym humorze. Obok mnie nie było Louisa, co znaczyło, że już wstał. Ubrałam się i zeszłam na dół. W głowie miałam lekki mętlik. Nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam, bo jednak seks nie rozwiązuje małżeńskich spraw.
-Cześć skarbie. - przywitał mnie Lou.
-Cześć. - powiedziałam. - Gdzie dziewczynki?
-Są na dworze.- odpowiedział.
-Przecież jest zimno, Leah się przeziębi.
-Spokojnie, przed chwilą wyszły, za pół godziny wrócą. Mam je cały czas na oku. - wskazał na okno w kuchni. Za nim zobaczyłam Pheobe i Daisy jak wożą w wózku Leah.
-Posłuchaj, nie chcę, abyś myślał, że Ci wszystko wybaczyłam, bo cholernie zrobiło mi się przykro jak wypomniałeś mi to, że ze mną zdradziłeś Eleanor.
-Wiem, przepraszam Cię. Na prawdę nie chciałem. - złapał mnie za rękę.
-Nie przerywaj mi. - spojrzałam na niego nie pewnie. - Ale jeżeli chcesz możesz się z nią przyjaźnić, tylko informuj mnie o tym kiedy się spotykacie i co robicie. Jesteśmy małżeństwem, a w małżeństwie nie ma tajemnic. - skończyłam swój monolog.
-Obiecuję. - uśmiechnął się. - Swoją drogą możemy się częściej kłócić. - zaśmiał się.
-Tomlinson! - skarciłam go wzrokiem.
-No co? Podobało mi się. Jesteś strasznie seksowna jak się denerwujesz. - szepnął mi do ucha i zaczął całować po szyi.
-Boże, nie uwierzycie! - do kuchni wparował zdyszany Horan. Ten to umie znaleźć odpowiedni moment.
-Co? - spytaliśmy jednocześnie.
-Liam zerwał z Danielle. - powiedział Blondyn, a ja otworzyłam szczękę ze zdziwienia.
----------------
Tak więc wróciłam no można powiedzieć, wczoraj przed 6 rano, całą noc nie spałam, więc jak tylko Mama odebrała mnie z przystanku autobusowego i zawiozła do domu, przebrałam się i położyłam się spać. Spałam aż do 15:20, potem musiałam dojść do siebie, że nie jestem już nad morzem. Ale było fajnie, mam nadzieję, że nie gniewacie się na mnie za to, że dopiero teraz dodaję rozdział. Mam również nadzieję, że spodoba Wam się nowy wygląd bloga :)
P.S komentowanie idzie Wam bardzo dobrze, oby tak dalej :)

kissonme

xx

wtorek, 14 sierpnia 2012

ROZDZIAŁ 38


Zabraliśmy Pheobe i Daisy do Nas do domu. Całą drogę w samochodzie nie odezwałam się do Louisa ani słowem. Rozmawiałam z dziewczynkami na temat koni, bransoletek i paznokci.
-A zrobisz nam takie ładne bransoletki? - spytała Pheobe.
-I paznokcie też? - dodała Daisy.
-Jeżeli Leah będzie spała to Wam zrobię. - zaśmiałam się.
-Spokojnie ja się nią zajmę. - wtrącił się Lou.
-Ty się już nie fatyguj. - skarciłam go wzrokiem.
-O co Ci chodzi? - spytał z wyrzutem.
-Nie wiesz? - popatrzyłam na niego.
-Porozmawiamy w domu. - zakończył rozmowę. I dobrze, nie chciałam, aby dziewczynki przysłuchiwały się naszej kłótni.
Dochodziła już 17. Marzyłam, aby być już w domu i przytulic moją córeczkę.
-Jutro zostaniecie chwilę z Danielle, bo ja muszę iść na uczelnię, ale jak tylko wrócę od razu będziemy robić tylko babskie rzeczy. - odwróciłam się do nich.
-A będziemy mogły opiekować się Leah? - spytała Daisy.
-Jasne, że tak. Będziecie mogły nawet wyjść z nią do ogrodu, żeby chwilę się pobawić. - uśmiechnęłam się do nich.
-A w wózku też będziemy mogły ją zabrać? - tym razem spytała mnie Pheobe.
-Tak, ale jak wyjdziemy we trzy na spacer, bo niestety paparazzi zaraz was roztargają, jak wygłodniałe zwierzęta. - posmutniałam.
-Dobre i to. - powiedziały dziewczynki i przybiły sobie piątkę.
-Drogie Panie, jesteśmy na miejscu. - powiedział Louis. Gdy zaparkował w garażu, jak torpeda wybiegłam z samochodu i czym prędzej udałam się do domu, aby zobaczyć córkę.
-Już wróciliście? - powitała mnie Danielle.
-A to źle? - spytałam.
-Myślałam, że trochę dłużej pobawimy się z Liamem w rodziców, chociaż nie wiem czy on był długo tatą dla Leah. Wiecznie musiał gdzieś jechać. - skarciła go wzrokiem ciemnowłosa. -Już wiem jak się czujesz. - poklepała mnie po ramieniu przyjaciółka.
-Przyzwyczaiłam się. - dodałam sucho.
-Coś się stało? - spytała.
-Byliśmy w domu Louisa i wchodzimy, a w kuchni siedzi Eleanor. Nie miałabym nic przeciwko, ale wpadli sobie w ramiona jak ukochani i jeszcze odliczali dni kiedy się zobaczą. Mało tego. On wiedział, że ona tam będzie, a mnie nawet nie uprzedził. - powiedziałam w skrócie i szeptem przyjaciółce.
-Na prawdę ?! - krzyknęła.
-Co? - spytał Lou, gdy razem z dziewczynkami weszli do domu.
-No yy ... czy na prawdę byliście w tym hotelu, o którym opowiadałam Emilly. - próbowała wybrnąć z niezręcznej sytuacji.
-Tak, na prawdę. - uśmiechnęłam się do niej i dziękowałam, że mnie nie wydała. Od razu by się zaczęło, że wszystko jej mówię. - Gdzie moja kruszyna? - spytałam.
-Bawi się z Liamem. - poszliśmy do salonu. Oni tak słodko razem wyglądali.
-Chciałabym ją ochrzcić, w sumie oboje byśmy chcieli. - spojrzałam na Louisa. Mimo że byliśmy pokłóceni, to chciałam mieć tę rozmowę już za sobą. - I doszliśmy wspólnie do wniosku, że chcielibyśmy, abyście byli rodzicami chrzestnymi naszej Leah. - uśmiechnęłam się do zakochanej pary.
-Serio? - spytał Liam.
-A czy ja żartuję? - zaśmiałam się i oparłam ręce na biodrach.
-Jest nam bardzo miło z tego powodu. - powiedziała Danielle. - Oczywiście, że się zgadzamy.
-Bez dwóch zdań. - dodał jej chłopak.
Przytuliliśmy się i resztę dnia spędziliśmy w salonie. Dziewczynki nie odrywały się od Leah, ja w sumie też. Gdy tylko mogłam tuliłam ją, albo dawałam buzi w kark, tak jak zawsze robiła mi mama, gdy byłam mała.
-Czas wykapać Leah. Pomożecie mi? - spojrzałam na bliźniaczki.
-Jasne! - były podekscytowane.
Nalałam wody do wanienki, sprawdziłam czy nie jest zbyt gorąca i delikatnie włożyłam do niej moją córeczkę. Jak zwykle śmiała się i rozpryskiwała wodę na wszystkie strony. Lou stał obok w razie pomocy, chociaż wcale nie musiał. Nadal byłam na niego wściekła.
Gdy przebraliśmy Leah w piżamkę i ukołysałyśmy z dziewczynkami ją do snu, Pheobe i Daisy same były zmęczone. Nawet nie zdążyły się wykapać, usnęły na kanapie przed telewizorem. Lou wyniósł je do ich pokoju. Spały w gościnnym, gdzie było wielkie, małżeńskie łóżko.
-Powiesz mi o co się na mnie dąsasz? - zaczął Lou, gdy zmywałam naczynia w kuchni, a on zaczął je wycierać i wkładać na miejsce.
-Nie domyślasz się? O co chodziło z Eleanor? Wiedziałeś, że ona tam będzie i mi nic nie powiedziałeś. - spojrzałam na niego ze złością.
-Nie chciałem Cię denerwować. Z El nadal się przyjaźnimy. - powiedział.
-Nie bronię Ci tego, ale było by miło gdybyś mnie łaskawie poinformował o takich rzeczach.
-Czy ja Ci muszę mówić z kim się przyjaźnię, a z kim nie? - spytał.
-Chyba wypadałoby gdybyś powiedział o Eleanor, bo to jest Twoja była.
-Którą zdradziłem z Tobą! - powiedział coś co mocno mnie zabolało. Upuściłam na ziemię szklankę, którą trzymałam w ręce.
-Na prawdę przepraszam Cię, że wtedy otworzyłam Ci drzwi, a potem zaszłam w ciążę. - wytarłam ręce w ścierkę i pobiegłam na górę ze łzami w oczach.
-Ems, poczekaj! Nie chciałem.
-----------------------------
Dodaję tak szybko, bo jutro jadę znowu na wakacje i nie będzie mnie do 22 sierpnia.
Mam nadzieję, że Wam się podoba.
Nowy rozdział będzie, gdy pod tym znajdzie się 10 komentarzy :)

kissonme

xx

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

ROZDZIAŁ 37


Obudziło mnie lekkie potrząsanie mną.
-Co się dzieje? - spytałam zaspana.
-Jesteśmy na miejscu. - uśmiechnął się Lou.
Przeciągnęłam się i odpięłam pas. Wyszłam z samochodu, stałam przed 5-cio gwiazdkowym hotelem.
-Co my tu będziemy robić? - spytałam Louisa.
-Jest dopiero 19, więc możemy iść do hotelowego pokoju i .... - szepnął mi do ucha lecz mu przerwałam.
-Louis! Ty zawsze myślisz o jednym! - on się zaśmiał. - Idziemy zwiedzać okolicę. Zaniesiemy tylko nasze rzeczy do pokoju.
- Em! - krzyknął.
-Kocham Cię. - zaśmiałam się.
Weszliśmy do hotelu, Louie poprosił o kartę przy recepcji. Weszliśmy do windy i pojechaliśmy na 11 piętro. Gdy zobaczył nasz pokój, a raczej apartament zaparło mi dech w piersiach.
-Nadal chcesz iść zwiedzać okolice? - poczułam na biodrach jego dłonie, a usta powędrowały na moją szyję. Przyznam, że to kusząca propozycja, ale byłam twarda.
-Idziemy? - wyrwałam się z jego objęć i w mgnieniu oka byłam już przy drzwiach.
-Wykończysz mnie kobieto. - szepnął niby niedosłyszalnie.
-Słyszałam. - zaśmiałam się i pociągnęłam go za rękę.
Wyszliśmy przed hotel, oczywiście było trochę fanek. Lou stanął i robił sobie z nimi zdjęcia, rozdawał autografy. Stałam z boku i na prawdę cieszyłam się, że mój mąż ma taką pracę. To jest jego szczęście, a jeżeli on jest szczęśliwy, to i ja jestem.
-Możemy iść. - Louie objął mnie ramieniem i pocałował w policzek.
Poszliśmy trzymając się za ręce, było już nieco zimno. Usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy się wygłupiać.
-Lou, przestań! - śmiałam się, gdy mnie łaskotał.
-Wracamy już? - spytał, gdy wreszcie przestał się nade mną 'znęcać'.
-Noo, zimno mi. - powiedziałam i wstałam z ławki. Louis mocno mnie przytulił.
-Kochanie, nie będziesz miała nic przeciwko jak Pheobe i Daisy pobędą i nas jakiś tydzień, dwa? - spytał.
-Oczywiście, że nie. Ale fajnie. Będzie więcej bab w domu. - zaśmiałam się.
Lou pocałował mnie w policzek i ruszyliśmy do hotelu. Było już po 22, nawet nie wiedziałam, że tak szybko nam zleciał czas.
Weszliśmy do pokoju, miałam ochotę na gorącą kąpiel.
-Idę do łazienki. - powiedziałam i zaczęłam ściągać kurtkę oraz buty.
-A może tak wykąpiemy się razem. - zaproponował mój mąż.
-Tomlinson, ale Ty jesteś w gorącej wodzie kąpany. - zaśmiałam się i poczochrałam jego czuprynę. -Chodź. - pociągnęłam go za rękę i poszliśmy do łazienki.
***
Rano obudziłam się w znakomitym humorze. Znowu dostałam śniadanie do łóżka, mój mąż był niezwykle miły, aż go nie poznawałam.
-Musimy się za jakąś godzinę zebrać, aby pojechać do moich rodziców wziąć bliźniaczki.
-Okej. - uśmiechnęłam się. - Ale najpierw mnie pocałuj.
Nie musiałam długo czekać na jego reakcję. Gdy udało nam się oderwać od siebie zaczęłam szukać swoich rzeczy z wczoraj. Mała walizeczka nawet nie była rozpięta.
Gdy oboje byliśmy gotowi zeszliśmy na dół, oddaliśmy kartę i wsiedliśmy do swojego samochodu.
-Szkoda, że tak krótko. - powiedziałam smutna. - No, ale w sumie stęskniłam się już za Leah.
-Ja też, nawet nie sądziłem, że jedna noc rozłąki tak na mnie zadziała. - odparł Lou, który skupiał się już na jeździe samochodem.
Podróż minęła nam szybko, Louis jak zwykle sypał żartami jak z rękawa.
Zadzwoniliśmy dzwonkiem do domu moich teściów. Drzwi otworzyła nam Jay i od progu zaczęła nas ściskać, całować i zadawać milion pytań na minutę.
-Wejdźcie do kuchni, mamy gościa. - uśmiechnęła się tajemniczo.
Zaciekawiona, żwawym krokiem weszłam do kuchni. Louis chyba wiedział o kogo chodzi, bo był wyluzowany jak zawsze. Gdy weszłam do pomieszczenia, zamarłam. Przy stole siedziała Eleanor. Rozmawiała z Charlotte. Widać, że miały ze sobą bardzo dobry kontakt. Ja akurat z nią nie dogadywałam się najlepiej, mimo że na początku było między nami bardzo dobrze. Czasami miałam wrażenie, że obwinia mnie o rozpad związku El z jej bratem.
-Cześć. - powiedziała radośnie Eleanor.
-Witaj. - starałam się być uśmiechnięta, w końcu zawsze komplikowałam sobie życie i miałam doświadczenie w ukrywaniu swoich uczuć.
-Cześć. - Louis znacznie ucieszył się na jej widok. Wpadli sobie w ramiona jak zakochana para, która dawno się nie widziała.
-Czekałam aż wreszcie przyjedziesz. Od tygodnia odliczałam dni, aż wreszcie się zobaczymy. - powiedziała szatynka.
-Uwierz mi ja też! - powiedział mój mąż co mnie bardzo zdziwiło. Wiedział, że ona tu będzie, a mnie nic nie powiedział. Od zawsze mnie irytowała, ale z drugiej strony nic mi nie zrobiła. To ja rozwaliłam jej związek, to ze mną jej chłopak dopuścił się zdrady.
Usiadłam nie pewnie przy stole.
-Dziewczynki już gotowe? - spytałam Jay, gdy przyszła.
-Tak, ale chyba zostaniecie na obiedzie? - spytała.
-Jasne. - wyrwał się do odpowiedzi Louis.
-Nie, stęskniłam się za Leah i wolałabym być już w domu. Obiecuję, że następnym razem zostaniemy. - spojrzałam głęboko w oczy teściowej.
-Jak zwykle.. - szepnęła Charlotte.
-O co Ci chodzi? - spytał Louis.
-O to, że jak zwykle nie masz dla nas czasu. To co każe Ci Emilly robisz jak jakiś posłaniec. Przypomnij sobie ile razy byłeś w domu? - spojrzała na niego, a on zaniemówił. - No właśnie. Wszystko kręci się wokół niej i Leah. Gdy byłeś z Eleanor tak nie było. Rozumiem, że masz rodzinę, ale ja też w niej jestem i po prostu mi Ciebie brakuje. - powiedziała jednym tchem i wybiegła.
Zrobiło mi się przykro. Miała rację. Czułam się potwornie. Louis pobiegł za nią, a ja siedziałam w kuchni z grobową miną.
-Nie przejmuj się, przejdzie jej. - pogłaskała mnie po ręce Jay. - Jest w trudnym wieku. - próbowała usprawiedliwić córkę.
-Rozumiem, ona ma rację. - wstałam od stołu i chciałam poszukać Charlotte.
Gdy ją znalazłam siedziała właśnie z Louisem na ławce przed domem i rozmawiali. Podeszłam do nich niepewnie.
-Możesz zostawić nas same? - spytałam Lou.
-Jasne. - powiedział i odszedł.
Usiadłam obok Charlotte.
-Rozumiem, że możesz mnie nienawidzić. I jest mi przykro, że tak rzadko widujesz się z bratem. Ale uwierz mi, że ja też nie mam często go w domu. Ciągle jest na wywiadach, koncertach, jeździ na kilkumiesięczne trasy. Nie próbuje się usprawiedliwiać, ale zrozum, że mamy małą córkę. Ja nie pamiętam swojego taty, gdy byłam mała. Nawet nie mam z nim żadnego zdjęcia w wieku Leah. Dopiero od piątego roku życia coś się zmieniło. Tata nagle sobie o mnie przypomniał. Zrozum, że chcę, aby moja córka była szczęśliwa. I obiecuję Ci, że zrobię wszystko, aby spędzał z Wami więcej czasu. - zakończyłam swój monolog.
-To nie jest tak, że Cię nienawidzę. Bo z początku na prawdę Cię lubiłam, dopiero gdy Eleanor zabrakło coś we mnie pękło. Ona była jak moja druga przyjaciółka i nagle ją straciłam. Teraz odnowiłyśmy kontakt, ale nie jest tak jak dawniej ... - posmutniała.
-Pamiętaj, że ja też mogę być Twoją przyjaciółką. - odparłam cicho. - Tylko daj mi szansę, obiecuję, że jej nie zmarnuję ...
-Postaram się, ale nie mogę dać Ci stuprocentowej gwarancji. - popatrzyła w moje oczy.
-Dobre i to. - uśmiechnęłam się i przytuliłam nastolatkę. Kilka łez spłynęło po moim policzku, ale to chyba ze szczęścia ...
--------------------------
Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Nie wiem kiedy znowu będzie nowy rozdział, bo prawdopodobnie będę jechała nad morze jeszcze.

10 komentarzy = nowy rozdział

kissonme

xx

niedziela, 12 sierpnia 2012

COME BACK !


Wróciłam już, nowy rozdział napisałam wczoraj, ale dodam go, jak pod poprzednim będzie przynajmniej 9 komentarzy :)

kissonme

xx

czwartek, 2 sierpnia 2012

WYJAZD


Kochani!
Jadę i wrócę dopiero 12 sierpnia. Nie wiem kiedy będzie nowy rozdział. Podejrzewam, że 13 jeżeli wena mnie dalej nie opuści.

Pozdrawiam

kissonme


xx