poniedziałek, 18 czerwca 2012

ROZDZIAŁ 31


-Louis, zostaniesz dziś z małą! - krzyknęłam z łazienki.
-A gdzie się wybierasz? - wszedł mój małżonek.
-Idę na uczelnię i chcę wrócić na treningi.
-Jak sobie wyobrażasz szkołę, dziecko i sport? - spojrzał na mnie pytająco.
-Dam radę, a co do dziecka to chyba mi pomożesz. - popatrzyłam na niego.
-Jasne, ale wiesz, że będę miał wyjazdy i tego nie zmienię.
-Wiem i jakoś sobie poradzimy. Nie będę chodziła na siatkówkę. Pójdę tylko na nożną. - podjęłam decyzję w jednej chwili.
-Wow, nie sądziłem, że tak wybierzesz, ale dobra. - zaśmiał się i objął mnie od tyłu. Zaczął delikatnie całować moją szyję.
-Lou nie teraz. - powiedziałam, ale nie umiałam mu się oprzeć. Obróciłam się do niego przodem, a nasze usta spotkały się w gorącym pocałunku. Louis zaczął rozpinać górę od mojej pidżamy, gdy nagle usłyszeliśmy płacz Leah. 
-Chyba córka Cię woła. - powiedziałam.
-Idę już do niej. Biedna stęskniła się za swoim seksownym tatą. - odparł mój mąż, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Dokończyłam makijaż, włosy zostawiłam rozpuszczone.
-Idę, nie wiem o której wrócę. Jak coś jestem pod telefonem. - powiedziałam do Louisa.
-Dam sobie radę, nie rób ze mnie debila. - odpowiedział, a ja zostawiłam to bez komentarza.
Wsiadłam do swojego samochodu, sprawdziłam czy mam wszystkie papiery. Odpaliłam i ruszyłam spod domu. Nie przejechałam 5 metrów, gdy usłyszałam dzwoniący telefon. Odebrałam, bo leżał na siedzeniu obok. Na szczęście to była Danielle.
-Hej kochana, co robisz dzisiaj? - spytała z entuzjazmem.
-No hej, jadę na uczelnie, na halę i jakieś zakupy muszę zrobić, bo nasz dom świeci pustkami. - powiedziałam.
-A znalazłabyś czas dla mnie, chociaż godzinkę?
-Jasne. - uśmiechnęłam się. W sumie dawno się nie widziałyśmy.
-Spotykamy się na mieście czy gdzie? - spytała.
-Jak Ci wygodniej. Zawsze możesz przyjść do nas do domu. - powiedziałam.
-Wolałabym nie, chcę pogadać o Liamie ... - jej głos się zawiesił.
-Okej, w MilkShake City?
-Tak. - potwierdziła.
-Jest 11, więc powinnam wyrobić się na 15, pasuje Ci?
-Jak najbardziej, do zobaczenia. - powiedziała i rozłączyłyśmy się.
Pojechałam najpierw na uczelnię, nawet szybko mi tam zeszło. "Miła" Pani powiedziała, że jeżeli mnie przyjmą to zadzwonią. Pożegnałam się i pojechałam na halę. Na szczęście nie była daleko. Weszłam, było tam zimno, strasznie, czułam się jak na jakimś odludziu. Wreszcie znalazłam trenera, który mnie trenował, gdy byłam jeszcze w liceum.
-Emilly! - krzyknął uradowany trener.
-To Pan mnie jeszcze pamięta? - spytałam zdziwiona.
-Jak bym miał nie pamiętać tak ambitnej dziewczyny? Co u Ciebie?
-Dobrze, urodziłam córkę, mam męża, złożyłam papiery na uczelnię i chcę powrócić do piłki nożnej. - odpowiedziałam w skrócie.
-Masz córkę, kiedy?! - spytał zszokowany.
-W grudniu urodziłam. Teraz już wrzesień, wszystko zrobiłam na ostatnią chwilę. - powiedziałam.
-Czemu jej nie przywiozłaś? Chętnie bym ją zobaczył.
-Dziś Leah została z Tatą, następnym razem wezmę ją ze sobą. - zaśmiałam się.
-To co? Od następnego tygodnia zaczynamy, co? - zatarł ręce trener.
-Jasne, o której mam być? - spytałam.
-Poniedziałki, środy, piątki o 17. - powiedział.
-To do zobaczenia. - uśmiechnęłam się i pokierowałam w stronę wyjścia. Pojechałam do marketu zrobić jakieś zakupy, bo nasza lodówka świeciła pustkami, kupiłam jeszcze pampersy, kaszki dla Leah. To dziwne, że Louis nie dzwonił. Byłam z niego dumna, że daje sobie radę. Czas najwyższy. Poszłam do kasy i zapłaciłam za wszystko. Spojrzałam na zegarek, było już po 14, więc zapakowałam wszystko do samochodu i pojechałam do MSC. Dojechałam lekko spóźniona przez korki.
-Przepraszam Danielle, że musiałaś na mnie czekać. - mówiłam zdyszana.
-Nic się nie stało. Boże tak dawno się nie widziałyśmy. - powiedziała i mocno mnie przytuliła.
-Ja też się za Tobą stęskniłam. - odpowiedziałam i trwałyśmy długo w uścisku.
Po chwili usiadłyśmy na przeciwko siebie i zamówiłyśmy truskawkowe shake'i.
-Nie mogę uwierzyć, że mieliście się rozwieść z Lou. Wy jesteście dla siebie stworzeni. - powiedziała.
-Uwierz, że nie było łatwo przez te miesiące bez niego. Leah ma już prawie roczek, dobrze nie pamięta Louisa. Ale w Polsce nie było źle. Jeszcze nie rozmawiałam z rodzicami. Muszę do nich zadzwonić i powiedzieć im, że zostaję. - powiedziałam zamyślona.
-Na szczęście już jest dobrze między wami. - uśmiechnęła się, lecz widziałam, że coś ją gnębi.
-Co jest Dan? Coś nie tak między Tobą i Liamem? - spytałam.
-Nie wiem. Niby wszystko jest okej, a nie jest jak dawniej. Może to dlatego, że oboje mamy dużo stresu. - powiedziała, lecz widziałam, że nie jest ze mną do końca szczera.
-Nie mówisz mi wszystkiego. - popatrzyłam w jej oczy.
-Bo okres mi się spóźnia i boję się, że wpadliśmy. Nie wiem czy jestem gotowa na dziecko, a tym bardziej Liam. Jestem od niego starsza i to trochę jest dziwnie, źle się z tym czuję. - mówiła smutna.
-Wiek to tylko liczba. - pocieszyłam ją.
-Mówisz tak dlatego, że jesteście z Louisem w równym wieku.
-I co z tego skoro on zachowuje się jak 10-cio latek? - zaśmiałam się. -A Liam jest chyba najdojrzalszy z nich wszystkich. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
-A co jeśli będziemy rodzicami? - spytała.
-To powiększycie rodzinę. Ale to nic nie  jest pewne, więc jak pójdziesz do lekarza i potwierdzi Twoje obawy to wtedy będziesz się martwic. To, że Ci się spóźnia okres, nie zawsze oznacza ciążę.
-Uspokoiłaś mnie trochę. - uśmiechnęła się.
-To dobrze. Jedziesz do Nas? - spytałam.
-W sumie i tak nie mam nic do roboty. - powiedziała.
-Jesteś samochodem? - spytałam.
-Nie, dziś nie. Wolałam iść pieszo, bo jest ładna pogoda.
-Faktycznie, też bym chętnie pospacerowała, ale dziś miałam tyle spraw, że maskara. Może z Leah gdzieś pójdę. - powiedziałam. - To chodź, idziemy.
Droga minęła nam szybko i zabawnie. Lubiłam spędzać czas z Danielle. Z Kim również.
-Już  jestem! - krzyknęłam i pokierowałyśmy się z Dan do kuchni, aby rozpakować zakupy.
-To świetnie, ale Leah nie musi o tym wiedzieć. - wszedł zbulwersowany Lou.
-A co ona śpi? - zdziwiłam się.
-Tak. - przytaknął.
-Ale jest już po 17. Louis co ona będzie robiła w nocy? - popatrzyłam na niego jak na osła.
-Ale w południe nie chciała spać, teraz zasnęła.
-To trudno, obudź ją i pójdziemy na spacer. - powiedziałam. - Nawet nie dyskutuj. - odparłam i dalej z Danielle rozpakowywałam zakupy.
-Hej Ems, hej Danielle. - powiedział Niall, który wszedł do kuchni. Dał nam po buziaku w policzek i od razu dorwał się do siatek z jedzeniem. -Co tam mi dobrego kupiłaś? - spytał.
-Kupiłam nam wszystkim. - poprawiłam go. -Dokończysz za mnie? Ja pójdę się przebrać i idziemy na spacer. Idziecie z nami? - zwróciłam się do nich.
-Nie, idźcie sami. - powiedział Harry, który wszedł. Oczywiście jak to on był w samych bokserkach. Chociaż nie, to z jego strony wyczyn, że ma coś na sobie!
Przebrałam się, ubrałam Leah i byliśmy gotowi do wyjścia. Liam z Danielle siedzieli na kanapie i się wygłupiali. Chyba już zapomnieli o stresie.
Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę parku, który był niedaleko naszego domu.
-Cieszę się, że jesteście. - powiedział Lou, który pchał wózek.
-Ja też. - uśmiechnęłam się.
-Kocham Cię. - odparł.
-Kocham Cię. - powiedziałam i oboje stanęliśmy, aby móc przypieczętować naszą miłość słodkim pocałunkiem.

1 komentarz:

  1. super opowiadanie
    ja wczoraj znalazłam tą stronke i wczoraj wszystko przeczytałam bo tak mnie wciągnęło czekam na kolejne rozdziałay ;D

    OdpowiedzUsuń