czwartek, 3 maja 2012

ROZDZIAŁ 21

Wybieranie sukni zajęło mi sporo czasu, ale w końcu znalazłam tą odpowiednią. Louis zadzwonił, że jutro o 11 mamy ślub i że rozesłał zaproszenia meilem lub smsem. Zaśmiałam się, bo nie tak wyobrażałam sobie ten dzień. Spojrzałam na pierścionek zaręczynowy. Był cudowny, Louis był cudowny, to wszystko było cudowne! Pojechałam do domu razem z mamą i Kimberlly. To ona miała być naszym świadkiem. Gdy weszłyśmy do środka siedziała już tam Pani Tomlinson razem z siostrami Louisa. Wszystkie na mój widok podbiegły do mnie i przytuliły się. Czułam, że jest między nami więź, która była dla mnie bardzo ważna.
-Chcę zobaczyć suknię. - powiedział Lou.
-Nie możesz. Jest taki polski zwyczaj, że Pan Młody nie może widzieć sukni Panny Młodej przed ślubem, oraz noc przed tym wielkim dniem muszą spędzić osobno, tak więc Louis dziś nie będziesz spał w naszej sypialni. - zaśmiałam się.
-Nie wiedziałem, że jesteś taka przesądna. - pocałował mnie w usta. - Harry śpimy razem. - zakomunikował na co ja wybuchłam przeogromnym śmiechem.
-Kto będzie świadkiem? - spytała moja przyszła teściowa.
-No Kimberlly i Harry. - powiedziałam zajadając się ciastkami, które leżały na stole. -Jest 20, ja muszę jeszcze zrobić paznokcie. - powiedziałam.
Poszłam razem ze wszystkimi dziewczynami z domu do naszej sypialni. Gadałyśmy, a ja zabrałam się za swoją pracę.
-Cieszę się, że będziemy rodziną. - powiedziała mama Louisa. -Chcę, abyś mówiła do mnie 'mamo' . - uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Oczywiście. - odpowiedziałam. Cieszyłam się, że traktowała mnie już jak członka rodziny.
Po niecałych dwóch godzinach skończyłam. Paznokcie były zwykłe: zaledwie francuski i na czterech palcach cekinek, tak aby pasowały do sukni. Była prosta, ale za to prześliczna. Po 22 Panie kazały mi iść spać, żebym mogła być gotowa na ten mój wielki dzień. Została ze mną Kim, która obiecała mi, że wieczór panieński zorganizuje mi po ślubie.
-Nie sądzisz, że to w odwrotnej kolejności? - zaśmiałam się.
-Wy wszystko robicie odwrotnie, nie zauważyłaś? - docięła mi.
-Masz rację, ale w sumie odpowiada mi to.
-Jesteście szaleni. - powiedziała.
-Cicho już bądź, ja tu się muszę wyspać, bo czeka mnie jeden z dwóch najważniejszych dni w życiu.
-Jaki będzie ten drugi?
-No jak to jaki? Narodziny mojego małego dzidziusia. - powiedziałam.
-Dobra, dobranoc. - powiedziała i obie zasnęłyśmy. Nawet nie czułam zdenerwowania, aż do godzinny 10. Wpadłam w panikę.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze. - pocieszały mnie.
Miałam już na sobie suknię. Oczywiście Louis był już w kościele i załatwiał ostatnie formalności.
-Jesteś już gotowa? - wszedł do domu Harry.
-Nie wiem. - załamałam racę.
-Ślicznie wyglądasz. - podszedł przyjaciel i dał mi buziaka w policzek.
Pojechaliśmy do kościoła. Było tam sporo ludzi. Nie wiedziałam, że aż tylu ich zaprosił. Gdy zobaczyłam przy ołtarzu Louisa, wiedziałam, że to była dobra decyzja, aby za niego wyjść.Czułam, że w kącikach zbierają mi się łzy.Podał mi rękę i staliśmy przed księdzem. Cały czas się denerwowałam, a Lou tylko się uśmiechał. Gdy wreszcie ksiądz zadał nam te ostateczne pytania i założyliśmy sobie na palce obrączki, byłam najszczęśliwszą osobą na świecie.
-Teraz możesz pocałować Pannę Młodą. - zwrócił się kapłan do Louisa, który już błądził językiem w moich ustach. Pocałunek był nieziemski. Wyszliśmy z kościoła i nie wiedziałam co dalej. Przecież nie organizowaliśmy żadnego przyjęcia.
-Spokojnie, zaufaj mi. - moje zdenerwowanie zauważył mój mąż, a ja tylko przytaknęłam. Samochodem pojechaliśmy do jakiegoś hotelu. Nie wiedziałam co on wykombinował. Weszliśmy i zobaczyłam wielką salę, pięknie ustrojoną.
-Niespodzianka. - powiedział Louis.
-Wariacie Ty to wcześniej zaplanowałeś.
-Wiesz, mając taką teściową jak moja. - uśmiechnął się w kierunku mojej mamy, która podeszła do nas.
-Wiedziałaś ?! - krzyknęłam.
-No tak. - zaśmiała się.
To był na prawdę najszczęśliwszy dzień w moim życiu.
-------------------------------
ZAPRASZAM NA MOJEGO BLOGA 

ORAZ NA MOJEGO


kissonme

xx


1 komentarz: