wtorek, 17 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 19


Do domu wróciliśmy w dobrych humorach. Nikt o nic nie pytał, a my pokierowaliśmy się w stronę naszej sypialni. Było już późno, a ja byłam cholernie zmęczona. Położyłam się na łóżku i zwyczajnie zasnęłam. Rano obudziły mnie pocałunki Louisa. Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się.
-Dzień dobry. - powiedział mój narzeczony, a ja odpowiedziałam mu tym samym. - Co dziś robimy? - spytał.
-Nie wiem. - przełknęłam ślinę i poczułam ostry ból gardła.
-Co jest? - Louie się zaniepokoił.
-Boli mnie gardło.
-Czułem, że jesteś gorąca, pewnie to gorączka. Idę po termometr.
Zmierzyłam temperaturę - 38,3.
-Zadzwonię do lekarza, przecież Ty nie możesz być chora, jak jesteś w ciąży.
Po chwili Louis kazał mi się ubierać, bo jedziemy do szpitala. Założyłam jakieś wygodne ciuchy, umyłam twarz i związałam włosy w kitkę. Louis spakował mi kilka potrzebnych rzeczy i już nas nie było. Moja mama chciała jechać z nami, ale powiedzieliśmy, że wolimy sami.
Po godzinie byliśmy na miejscu. Przyjęli nas natychmiastowo. Mój lekarz miał teraz dyżur, zbadał mnie i powiedział:
-Jesteś mocno przeziębiona. Nie będę ryzykował i zostaniesz w szpitalu do póki nie wyzdrowiejesz. Z dzieckiem na razie jest wszystko w porządku.
-Okej, jeżeli to potrzebne to zostanę. - powiedziałam, a mną zajęła się pielęgniarka. Przebrałam się w moją piżamę, którą wzięłam - przezorny zawsze ubezpieczony - i położyłam się w szpitalnym łóżku. Po chwili przyszedł Louis. Usiadł obok mnie i złapał moją rękę. Widziałam, że jest bardzo zdenerwowany.
-Nie bój się, wszystko będzie dobrze, obiecuję. - powiedziałam mu.
-Wiesz, że to nie takie łatwe .. - posmutniał. -Ale nie ważne, będę tu z Tobą cały czas siedział.
-Nie trzeba. - uśmiechnęłam się.
-Wiesz, że Cię nie zostawię.
-Oj Lou. Kocham Cię. - pogładziłam go po policzku.
-Ja Ciebie też, ale musisz odpoczywać. Śpij, ja tu przy Tobie posiedzę.
Byłam trochę zmęczona, więc nie protestowałam. Zamknęłam oczy i zasnęłam. Obudziłam się cała mokra i gorąca. Nie wiedziałam co się ze mną dzieję. Spostrzegłam, że Lou dalej jest, ale zasnął. Musiałam go obudzić, bo bardzo się bałam.
-Louis. - szturchnęłam go lekko.
-Co się dzieje? - spytał.
-Zawołaj pielęgniarkę. Strasznie źle się czuję.
O nic więcej nie pytał tylko pobiegł i wrócił z lekarzem.
-Proszę, włóż termometr. - powiedział mój doktor, a ja posłusznie wykonałam polecenie. -O proszę, 38,9. Podam Ci leki, powinno Ci pomóc. Jak nie, to podamy Ci kroplówkę.
-A czy dziecku to zaszkodzi? - spytałam przerażona.
-Na razie z dzieckiem wszystko jest w porządku. Nie martw się. - powiedział i już go nie było. Po chwili przyszła pielęgniarka z lekami dla mnie. Połknęłam wszystkie i położyłam się do łóżka. Czułam, że coś jest nie tak, że wszyscy coś przede mną ukrywają. Nawet Louis zrobił się dziwny. Czyżby on wiedział coś czego ja nie wiem?

*oczami Louisa*


-Panie doktorze, czy z naszym dzieckiem wszystko w porządku?
-Na razie tak, ale jak jej gorączka się utrzyma, może to być wielkie zagrożenie dla płodu. Nie mówię nic Vicky, bo nie chcę jej denerwować, to nie jest wskazane w jej stanie. Ale bądźmy dobrej myśli. - powiedział i sobie poszedł.
Czułem się rozbity, bałem się, że będzie coś nie tak.
-Louis, czego mi nie mówisz? - z zamyśleń wyrwał mnie jej głos.
-O co Ci chodzi? Nie martw się, wszystko jest w porządku. - nie lubiłem kłamać.
-Widzę, że coś jest nie tak.
-Nie zadręczaj się. Odpoczywaj i tyle. Jest dobrze. - pocieszałem ją, ale sam w środku byłem wrakiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz