piątek, 23 marca 2012

ROZDZIAŁ 4


Zaczęłam wyciągać wszystkie potrzebne rzeczy.
-Boże aż tyle tego? - przeraził się.
-No tak, ale nie bój się, to nie jest aż takie straszne.
-Mogę Cię o coś zapytać?
-Jeżeli musisz.
-Przestaniesz mnie traktować jak wroga?
-Jeżeli aż tak bardzo Ci na tym zależy to w sumie czemu nie, ale pamiętaj tylko relacje czysto koleżeńskie.
-No okej. - uśmiechnął się. -To od czego zaczynamy koleżanko? - wyszczerzył zęby.
Porozkładałam książki i zaczęłam mu wszystko na nowo tłumaczyć. Miał spore braki, więc zajęło nam to o wiele więcej czasu niż planowałam. Około godziny 22 zaczęłam się zbierać do domu.
-Może zostaniesz na kolacji? - spytał Lou.
-Nie będę Ci robić problemu.
-To żaden problem. Nie spędzałaś tu kilku godzin na rozrywce tylko musiałaś tłumaczyć głupiemu, co nie jest proste. - zaśmiał się.
-No okej. - spakowałam książki i nagle z torebki wypadły mi dwie żyletki.
-Co to jest? - spytał.
-A to? Nic. Żyletki.
-Do czego Ci one?
-No do .. do .. No zawsze je mam w razie czego.
-Podwiń bransoletki.
-Nie mam po co.
-Podwiń je. - jego mina mnie przerażała.
Nie mogłam tego zrobić. Tylko ja znałam prawdę. Tylko ja wiedziałam jak ten kawałek skóry wygląda. Odwróciłam wzrok i czym prędzej zbierałam się do wyjścia. W drzwiach zatrzymał mnie Lou.
-Chcę wyjść, przepuść mnie.
-Pokaż mi rękę.
Nie chciałam tego robić. Sam wziął moją rękę i zaczął podciągać do góry bransoletki. Gdy zobaczył moje blizny przeraził się.
-Dlaczego Ty to sobie robisz?! Powiedz mi co jest nie tak.
-Nie chce o tym gadać - odepchnęłam go i pobiegłam na dól. Wyszłam szybko, zatrzaskując za sobą drzwi i wsiadłam do swojego samochodu. Byłam przygnębiona, że moja tajemnica się wydała ...
***
Jechałam pustymi ulicami Londynu. Na swoich policzkach czułam łzy. Nie chciałam, aby ktoś dowiedział się o tym co robiłam i robię sobie nadal. Tak tnę się. Dlaczego? Ponieważ jestem tak bardzo beznadziejna. Zaczęłam to robić jak miałam 16 lat. To wtedy zostawił mnie mój pierwszy chłopak i to wtedy straciłam swoją najlepszą przyjaciółkę Anię. Oboje mnie oszukali. Byłam z nim ponad rok. Pamiętam to jakby to było wczoraj. Chciałam mu zrobić niespodziankę i przyszłam do niego z niezapowiedzianą wizytą. Otworzyła mi jego mama i powiedziała żebym poszła na górę, że jeszcze jest tam moja przyjaciółka. Nie dziwiło mnie to, bo wiedziałam, że się zaprzyjaźnili. Gdy otworzyłam drzwi - zamarłam. Całowali się. Próbowali mi to wyjaśnić jednak nie dałam im dojść do słowa. Wybiegłam z jego domu i płakałam. To wtedy przyszło mi do głowy, aby zrobić sobie kilka ran. Poszłam do pobliskiego kiosku i kupiłam żyletkę. Siedziałam nad jakimś stawem i cięłam się. Patrzyłam jak strumyk krwi leci z mojego nadgarstka. Nie cięłam głęboko, nie chciałam się zabić. I tak zostało do dziś. Nikt o tym nie wie, no oprócz Louisa.
Wróciłam do mieszkania i wyjęłam moją lampę i wszystkie potrzebne rzeczy do manicure. Tak - sama robiłam sobie paznokcie. Ale nie tipsy tylko żelowe. Przeszłam kurs i tak sobie w wolnych chwilach dorabiam no i sama też sobie robię. Aby się uspokoić wybrałam jakiś skomplikowany wzór, żeby dłużej posiedzieć. Moja komórka cały czas dzwoniła. Nie odbierałam jej. Gdy już mnie na prawdę irytowała postanowiłam podnieść słuchawkę. To był Lou.
-Musimy porozmawiać. - powiedział stanowczo.
-Nic nie musimy. Daj mi spokój. O niczym nie wiesz i tyle. - powiedziałam z obojętnością.
-Owszem musimy. Podaj mi swój adres.
-Nic nie będę Ci podawać. Żegnam. - rozłączyłam się.
Telefon wyłączyłam i odłożyłam na kanapę. Powróciłam do robienia paznokci. Już prawie kończyłam. Miałam do zrobienia ostatni paznokieć, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Niechętnie się zwlekłam i poszłam otworzyć. Przede mną stał Lou.
-Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?
-Nie było łatwo, ale zdobyłem Twój adres. Chcę tylko pogadać. - zrobił słodkie oczy, a ja nie mogłam im się oprzeć. Zdałam sobie sprawę, że mimo wszystko jest przystojny.
-Okej wejdź. Ale nie przestrasz się, mam bałagan. - powiedziałam.
-Nie przeszkadza mi to. - uśmiechnął się.
Usiadłam na kanapie, a on niedaleko mnie. Powróciłam do swojego zajęcia, a on zrobił wielkie oczy.
-Sama to robisz? - spytał.
-No a kto ma mi to robić?
-Myślałem, że jak wszystkie dziewczyny chodzisz do kosmetyczki.
-Ja nie jestem jak wszystkie, wiele rzeczy o mnie nie wiesz. - powiedziałam i szczerze się uśmiechnęłam.
-No dobra. Wiem, że umiesz rozmawiać po niemiecku, angielsku i po polsku. Lubisz chemię, udzielasz korepetycji, robisz paznokcie. I co jeszcze?
-No jedne z niewielu rzeczy. Hmm. Co mogę Ci jeszcze o mnie powiedzieć? Trenowałam ponad rok lekkoatletykę, ale że rozwaliłam kostkę to przestałam i nie powróciłam do tego sportu. Obecnie trenuje siatkówkę i piłkę nożną.
-Nie wierzę. Ty i piłka nożna i siatkówka? I jak Ty niby grasz w siatkę z takimi szponami?
-No nie wiem czy zauważyłeś, ale na razie nie gram, bo jestem tutaj. Ale jak zapiszę się na treningi to uwierz nie będę miała takich długich.
-No okej. Ale powróćmy do tematu, którego nie skończyliśmy. - powiedział.
-Proszę Cię nie wracajmy do tego.
-Emilly co Ty wyprawiasz? Po co to robisz? - lubiłam jak wypowiadał moje imię w języku angielskim, ponieważ jak wymawiał je po polsku to śmiesznie brzmiało.
Wiedziałam, że ukrywanie nic nie da. Musiałam się przełamać i opowiedzieć mu całą historię. Gdy skończyłam powiedział:
-To nie było warte Twoich ran. Obiecaj, że z tym skończysz.
-Postaram się.
-Będę sprawdzał codziennie Twoją rękę.
-Jak tam chcesz. - odparłam i zaczęłam pakować lampę i inne duperele. Sięgnęłam z regału po wielką kosmetyczkę i wyciągnęłam z niej mulinę.
-Boże dziewczyno ile Ty masz talentów. Powiedz mi jeszcze, że śpiewasz.
-Nie no akurat głos to ja mam fatalny. - zaśmiałam się.
Louis zaczął się do mnie przysuwać a jego usta były stanowczo za blisko moich.
-Nawet się nie waż. - warknęłam. -Kolegujemy się i tyle. Żadnych miłości ani związków. - powiedziałam zimno.
-Dobra, rozumiem. To na mnie już czas. Do zobaczenia jutro. - powiedział i pokierował się do drzwi.
-No cześć.
Zajęłam się moją nową bransoletką. Skończyłam około 2 w nocy. Poszłam się wykąpać i położyłam się do łóżka. Rano, gdy mój budzik zadzwonił stwierdziłam, że nie idę na pierwsze dwie lekcje, bo nie cierpię geografii ani fizyki. Budzik nastawiłam na późniejszą godzinę, odwróciłam się na drugi bok i zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz