piątek, 30 marca 2012

ROZDZIAŁ 12


miesiąc później

Na stałe przeprowadziłam się do domu chłopaków, którzy nie mieli nic przeciwko temu. Wolny pokój przeznaczyliśmy dla dziecka. Chłopacy właśnie zaczęli go malować. Denerwowało mnie to, że nie umieją tego porządnie zrobić. Wkurzona poszłam tam i wyrwałam Louisowi pędzel.
-Co Ty robisz? - spytał
-Nie widzisz? - zaczęłam wchodzić na drabinę. -Jak Ty to będziesz w takim tępie malował to nie skończymy tego do porodu.
-Emilly złaź stamtąd! - krzyknął.
-Jak skończę to zejdę. - powiedziałam stanowczo. - Wyjdź mi stąd teraz, bo będziesz mi przeszkadzał.
Nic nie mówiąc, Louis wyszedł, a ja zajęłam się pracą. Wybraliśmy żółty kolor. Nadal nie znaliśmy płci dziecka, więc taki jest najbezpieczniejszy. Kończyłam właśnie kończyć górę, chciałam pomalować jeszcze jeden skrawek, gdy nagle się zachwiałam i spadłam z drabiny. Bałam się o moje dziecko. Louis wpadł z paniką na twarzy, a ja zwijałam się z bólu. Pojechaliśmy szybko do szpitala. To były najgorsze chwile w moim życiu. Lekarz przyjął nas natychmiastowo. Zrobił błyskawicznie USG. Lou trzymał mnie za rękę. Pocieszał mnie, ale sam się bardzo denerwował i widziałam, że był zły na mnie o to. Ja sama byłam wręcz wściekła na siebie. Na cholerę ja tam wchodziłam?!
-Wszystko z dzieckiem jest w porządku. Zrobimy pani jeszcze dodatkowe badania i zostanie na noc, na obserwacji, żeby mieć stuprocentową pewność.
-Ale na pewno z moim dzidziusiem jest wszystko dobrze? - pytałam przerażona.
-Tak, niech Pani się uspokoi. Jest dobrze. - uśmiechnął się do mnie.
Zabrali mnie na jakieś badania, potem zaprowadzili do sali. Louis stał przy oknie, ale się nic nie odzywał.
-Wiem, że jesteś na mnie zły. Przepraszam. Już nigdy nie wejdę na drabinę.
On ani drgnął. Stał, wpatrywał się w jadące samochody za szybą, a ja nadal miałam poczucie winy. Wstałam i objęłam go od tyłu.
-Nie gniewaj się na mnie. Wiem, jestem głupia, ale proszę Cię odezwij się.
Po dłuższym milczeniu obrócił się w moją stronę i objął mnie.
-Nie gniewam się, ale nie rób tak więcej. Przecież mogłaś stracić nasze maleństwo. - pogłaskał mnie po brzuchu.
-Kocham Cię. - wyszeptałam i wtuliłam się w niego.
***

W południe Louie przyjechał po mnie i wróciliśmy do domku. Pokój dziecka był pomalowany. Brakowało tylko mebli.
-Jest ślicznie. - powiedziałam.
-Zaraz jedziemy po meble. - podszedł i mnie pocałował.
-Pójdę się ogarnąć i coś zjem. Zrób mi coś. - uśmiechnęłam się łobuzersko.
-Dobrze, kochanie. - pocałował mnie po raz kolejny.
Kolejny dzień, który zapowiadał się wyśmienicie.

4 komentarze:

  1. Lou jest taki kochany i opiekuńczy, ach. Cieszę się, że są razem i im się układa. Hm zastanawiam się czy to chłopczyk czy dziewczynka. :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, wiem. Ja sama nie wiem co to będzie :D hahaha

      xx

      Usuń